Nie polecam.
Do tej pory nie miałem żadnych zastrzeżeń do Sphinxów, ale ten na Nowym Świecie jakiś wyjątkowo do dupy. Zaczęło się od dużej Pepsi. Kelner przyniósł, ja się napiłem, ćwiartka wody mineralnej, ćwiartka Pepsi – jak nic! W takich sytuacjach żałuję, że tylko w necie jestem taki mądry ;P Niby coś tam się miałem burzyć, ale dałem spokój. A szkoda, Dropsik jak się raz w Pizza Hut o włosa wkurwił to dostał drugą za friko. No, ale nic.
Potem zamówiliśmy żarło. Głupi byłem, że zamówiłem shoarmę z ryżem. Ryż był niejadalny, a chcąc go ujadalnić tylko go przesoliłem. Ale to i tak pikuś w porównaniu z jakimś tam dwusuwem, który zamówiła Asiek. Marudziła podczas jedzenia, że coś nie tak, ale myślałem, że przesadza. Że kalafiorki zimne w środku, że mięso źle doprawione, że to, że siamto. No ale potem spróbowałem tego mięsa i normalnie jakby tydzień miało. Może ten dwusuw taki tani, bo z pozostałości go klecą? Tak czy siak mięcho było stare, a ślady po tajemniczym sosie na jednym z kawałków zdają się potwierdzać teorię resztek.
Zamówiliśmy też kalafiorki w panierce, żeby podziamać przed żarciem. Podziamaliśmy, ale po żarciu. Kelner zapomniał przynieść i trzeba się było prosić, żeby doniósł. Strasznie przepraszał. Phi. Ani razu nie podszedł zapytać czy czegoś nam nie trzeba. Normalnie to mnie wkurza takie pytanie, ale jak się czepiać to na całość 🙂 Dwa dni wcześniej byliśmy w Sphinxie koło Arkadii i kelner co trzy minuty przyłaził i pytać czy nam czegoś nie trzeba. A trzeba, żebyś tak często nie przyłaził. No i ten na Nowym Świecie nie przylazł ani razu. A jak raz poproszony przylazł i przyniósł sok pomarańczowy to normalnie pół szklanki lodu było, a soku byle do półlitrowej kreseczki było.
Na koniec poszedłem siknąć racząc wzrok jednoznacznymi śladami wewnątrz sedesu. Ble.
A prawdziwy koniec przyszedł już w domu w postaci biegunki.
Innymi słowy, Sphinx na Nowym Świecie jest do dupy. Amen.
Podziel się tym artykułem: