Przeżyłem poranek rodem z japońskiego horroru:
Pobawiłem się z psem (ktoś wie, jak (w jakim programie) obracać te filmiki przed uploadnięciem, żeby nie trzeba było szyi łamać chcąc je obejrzeć?):
Za oknem zobaczyłem wiewiórkę, której nie dało się zrobić fajnej foty moim aparatem w komórce:
Poszedłem na spacer z dwoma domownikami:
Zrobiłem zdjęcie tramwajowi, żeby móc szpanować u siebie na wsi, że taki widziałem:
Dowiedziałem się, że mam talent fotograficzny:
a). „te buty ożywiają zdjęcie i odwracają uwagę” (czy coś takiego 😉 ):
b). „świetne zdjęcie ruchu!”:
Choć ja osobiście wolę poniższą fotę i chcę ją wysłać na World Press Photo:
Pozachwycałem się stolicą:
Poczułem się jak u siebie w domu:
Widziałem fajny samochód (ktoś wie, co to?):
Odbyłem ciekawą konwersację:
– O, masz pod domem zakłady bukmacherskie.
– Gdzie?
– O tu:
– No co ty? Przecież tu jest jakaś siłownia czy coś.
– Ale skąd, to bukmacher.
– A ja myślałam, że tu sprzedają odżywki dla kulturystów.
A potem wróciłem z powrotem do domu, w którym zatrzymał się czas: