Powiem szczerze, nie przejęła mnie informacja o tym, że TVP1 nie pokaże ceremonii rozdania Oscarów, ale gdy wczoraj przeczytałem, że jednak dogadali się z C+ to pomyślałem, że fajnie i że rzucę okiem, co i jak. No i jak postanowiłem, tak zrobiłem i obudziłem się w okolicach godziny czwartej rano, czyli w czasie, w którym ceremonia trwała w najlepsze. Ale nie na TVP1, bo tam leciały „Godziny” (choć miał lecieć „Monster”, ale widocznie dogadanie się z C+ zmieniło postać rzeczy). I tak do około piątej rano, gdy w końcu pokazało się studio oscarowe, a tam stały zestaw: jakiś młody prezenter i dwójka ichnich fachowców Szydłowska&Kłopotowski. I tak już do rana, bo transmisji z gali nie było. A przepraszam, nie! Była! Była transmisja z budynku położonego parę przecznic od miejsca rozdawania Oscarów, w której Piotr Kraśko udawał, że leci na żywo, ale mu się to nie udało.
Jak myślicie? Można się było dowiedzieć z transmisji w TVP kto dostał Oscara? Ano nie, nie było można. Dowiedziałem się tylko, że rozdano już osiemnaście golasów i potem były dyskusje o tym, dlaczego „Katyń” nie dostał Oscara i o różnych innych rzeczach z wyjątkiem tego, kto dostał Oscara za co. Szczytem inteligencji popisywał się prowadzący, który wyraźnie zaznaczał, że Kłopotowski wygłasza swoje opinie (a czyje miał wygłaszać?), a i Szydłowska dołożyła do pieca Stanisławskim. No, ale co się dziwić kobicie, która co chwilę zerkała poza kadr, żeby choć trochę zobaczyć ceremonii. Niby coś mówiła, ale oczami była gdzie indziej. I tak do białego rana.
TVP1 pobiła kolejny rekord świata nadając transmisję pod przewodnim tytułem „hehe, my możemy oglądać transmisję z rozdania Oscarów, a wy głupki musicie nas słuchać”.
Powiedzcie mi, kto dostał jakiegoś Oscara? Oglądałem transmisję na TVP1 od 4 do 6 i nikt mi nie powiedział.