Wdrożenie i opieka: MimasTech
Szokujące newsy!

„Grindhouse” – fałszywe trailery

Dzisiaj rusza w kinach tarantinowski segment „Grindhouse” pt. „Death Proof”. Lepiej późno niż wcale, chciałoby się rzec. Nie wiem, co w przypadku podzielenia filmu na dwie części stało się z fałszywymi trailerami, które spinały klamrą cały film, ale zdaje się, że nie będzie ich można zobaczyć przy okazji „Death Proof” (nie jestem jednak pewien). Zatem zobaczmy je sobie tutaj:

„Don’t”

Czasem do wejścia na salony wystarczy jeden film. Potwierdzeniem tej prostej teorii są panowie Edgar Wright i Simon Pegg, którzy w 2004 roku wspólnie napisali skromną komedię o żywych trupach („Wysyp żywych trupów” [„Shaun of the Dead”]), która otworzyła im drogę do kariery. Oprócz nakręcenia „Ostrych psów” [„Hot Fuzz”], które ugruntowały ich pozycję, chłopakom dana została szansa na zwiedzenie planów filmowych swoich idoli. I tak zobaczyć ich można w krótkim epizodzie u mistrza George’a A. Romero w „Ziemi żywych trupów” [„Land of the Dead”] a Edgar Wright dostał możliwość wyreżyserowania jednego z fikcyjnych trailerów w „Grindhouse”. I tak powstał hołd dla europejskiego horroru (przypomnieć należy, że Edgar Wright jest Brytyjczykiem), w którym pobrzmiewają echa dawnych produkcji kultowej brytyjskiej wytwórni Hammer, której nieśmiertelnymi ikonami byli Christopher Lee i Peter Cushing oraz włoskich horrorów kręconych przez mistrzów takich jak Lucio Fulci, żeby wspomnieć choć o filmach takich jak „L’aldila – E tu vivrai nel terrore” aka „The Beyond” znanym u nas pod tytułem „Siedem bram piekła” czy „Dom przy cmentarzu” [„Quella villa accanto al cimitero” aka „The House by the Cemetery”].

Pamiętaj, jeśli masz zamiar zobaczyć ten film samemu… NIE RÓB TEGO:

***

„Werewolf Women of SS”

Żywot kina zwanego „naziploitation” był wyjątkowo krótki, ale nie sposób nie zauważyć jego istnienia, a także nie zwrócić uwagi na jego oryginalność. Założenia kina z gatunku „naziploitation” były proste – filmy odwoływały się do II Wojny Światowej, w której realiach umiejscawiane były pełne seksu i przemocy opowieści o żądnych krwi nazistach przeprowadzających brutalne eksperymenty na ludziach zamkniętych w nazistowskich obozach zagłady. Trudno powiedzieć czy gatunek zmarł ze względu na kontrowersyjny temat czy może na dość ograniczone pole manewru (podobny los spotkał włoskie kino o kanibalach; ile razy można bowiem nakręcić film o biednej wycieczce, którą w amazońskiej dżungli zjedli kanibale), ale fakt pozostaje faktem, że obecnie o filmach takich jak „Elza – Wilczyca z SS” [„Ilsa, She Wolf of the SS”] pamiętają nieliczni, a same produkcje „naziploitation” zajmują miejsce na szczycie list filmów zakazanych, tzw. „banned movies” lub jak kto woli „video nasties” (polska terminologia jest w tym przypadku zbyt uboga). Fakt jednak faktem, że o „naziploitation” pamiętał Rob Zombie, heavy-metalowy muzyk oraz reżyser takich filmów jak „Dom 1000 trupów” [„House of 1000 Corpses”] i w „Grindhouse” złożył swój hołd takim właśnie produkcjom, mieszając tematykę „naziploitation” z innym dość specyficznym nurtem kinowym, zwanym „woman-in-prison films” czyli bardziej po swojsku: „kobiety w więzieniu”, których to filmów pełne były pirackie kasety video podczas z rozrzewnieniem wspominanej przeze mnie „pirackiej ery video”, która trwała u nas w najlepsze od, na oko licząc, lat 80. ubiegłego wieku.

Fu Manchu rulez:

***

„Thanksgiving”

Jakkolwiek dziwne jest to przekonanie Quentina Tarantino o talencie Eliego Rotha (przypomnijmy, że Tarantino ochoczo firmuje swoim nazwiskiem obydwie części żenującego momentami „Hostelu”, a spostrzegawczy widz w jedynym odcinku „CSI: LV” wyreżyserowanym przez Tarantino dostrzeże wiszący na ścianie jednego z mieszkań plakat „Cabin Fever”) i promowanie go w każdy możliwy sposób, to trzeba przyznać, że wyreżyserowany przez Rotha fikcyjny trailer do „Thanksgiving” jest, używając terminologii młodzieżowej, „wypasiony”. Trailerem tym, Roth składa swoisty hołd wszelkiej maści slasherom, które pobudzają wyobraźnią widza już od ponad trzydziestu lat. Slashery wywodzą się z włoskiego kina „giallo”, a ich rozkwit datuje się na lata 70. kiedy to powstały takie filmy jak „Halloween” Carpentera czy zapomniany zupełnie klasyk (niedawno doczekał się remake’u) „Black Christmas” zmarłego w tym roku Boba Clarka, który to film uważany jest za pierwszy „klasyczny” slasher. W „Thanksgiving” zobaczyć możemy obietnicę tego wszystkiego, co powienien nam oferować slasher – jest tajemniczy morderca oraz uszczuplające się w krwawy sposób grono młodzieżowych bohaterów.

Nareszcie Eliemu Rothowi wyszło coś porządnego:

***

„Machete”

Prawdopodobnie najmniej oryginalny ze wszystkich fałszywych trailerów dołączonych do „Grindhouse”, wyreżyserowany i napisany przez Roberta Rodrigueza, któremu najwyraźniej nie wystarczyła reżyseria „Planet Terror”, którą to część „Grindhouse” w naszych kinach dane będzie zobaczyć dopiero za jakiś czas. Najmniej oryginalny, co wcale nie znaczy, że zły. Wręcz przeciwnie. Tyle tylko, że w porównaniu do trzech pozostałych trailerów jest najbardziej „swojski”. Trudno bowiem nie zgodzić się z faktem, że takich trailerów jak ten do „Machete” każdy z nas zobaczył w swoim filmowym życiu dość dużo, bo i dostęp do sensacyjnych siekanin klasy C był u nas dużo lepszy niż do najbardziej nawet klasycznych horrorów prosto z Włoch (do tej pory takie nazwisko jak np. Dario Argento niewiele mówi przeciętnemu zjadaczowi filmowego chleba) czy do „naziploitation”, którego u nas nie było prawie wcale. Oglądając więc trailer Rodrigueza polski widz, jak mniemam, czuje się bardziej swojsko niż na widok Udo Kiera u Roba Zombie. Tak czy owak Rodriguez nakręcił trailer, który zapowiada kino „exploitation” w najlepszym wydaniu. Kino z przemocą, krwią i tego typu atrakcjami. Co więcej (i to, jak sądzę, dobra wiadomość) wkrótce dane nam będzie obejrzeć cały film o przygodach meksykańskiego zabójcy.

Machete, jemu się nie fika:

Skomentuj

Twój adres mailowy nie zostanie opublikowany. Niezbędne pola zostały zaznaczone o taką gwiazdką: *

*

Quentin

Quentin
Jestem Quentin. Filmowego bloga piszę nieprzerwanie od 2004 roku (kto da więcej?). Wcześniej na Blox.pl, teraz u siebie. Reszta nieistotna - to nie portal randkowy. Ale, jeśli już koniecznie musicie wiedzieć, to tak, jestem zajebisty.
www.VD.pl