Nawet nie wiem, czego konkretnie. Po prostu tego czegoś, czego nie lubię. Dzisiaj znowu się pojawiło i mi na nerwach zagrało.
Od dłuższego czasu cierpię na niechęć w stosunku do filmów. No po prostu nie mogę siąść i obejrzeć od początku do końca, nie mówiąc o tym, że w ogóle nie mogę zacząć. No i dzisiaj co? I dzisiaj poczułem taki napływ dobrych chęci. Dość mocny, aż się zdziwiłem. Pomyślałem sobie: „Quentin, masz tyle filmów do obejrzenia. Siądź i je obejrzyj. Zapuść jakiś koreański, potem jakiś krwawy horror i przyjemnie spędź czas robiąc to, co lubisz!” i co więcej przekonałem się do tej myśli.
I co? I kypba prąd wyłączyli na pół dnia. A teraz to już mi się nie chce nic oglądać.
PS. A potem było jeszcze gorzej…