×

„Rozpalić ogień” [„Catch a Fire”]

Republika Południowej Afryki, rok 1980. W kraju, w którym wciąż króluje polityka Apartheidu, nie wszystkim Murzynom źle się powodzi. Jednym ze szczęśliwców jest Patrick Chamusso (Derek Luke) brygadzista w największej rafinerii w kraju. Patrick ma żonę i dwójkę dzieci i wiedzie względnie szczęśliwe życie. Tymczasem sytuacja w kraju staje się coraz bardziej napięta. Partyzanckie oddziały walczące o wyzwolenie, coraz bardziej uprzykrzają życie białym okupantom zdobywając rzesze zwolenników wśród rdzennej 25-milionowej ludności. Patrick jednak stara się nie wychylać i nie angażować w tego typu akcje. Wszystko się zmienia, gdy zostaje podejrzany o podłożenie bomby na terenie zakładu, w którym pracuje i kiedy po raz pierwszy spotyka na swej drodze pułkownika Nica Vosa (Tim Robbins) zajmującego się tropieniem terrorystów.

Dziwna sprawa z tym przemysłem filmowym. Kręcą filmy za grube miliony dolarów, zatrudniają najgorętszych aktorów, żeby zagrali w nich w roli głównej, stawiają na rozmach i epatowanie wstrząsającymi na siłę scenami i wychodzi z tego wszystkiego takie sobie dziełko przesycone patosem i hipokryzją. Mowa o „Blood Diamond” na wypadek gdyby ktoś nie zakumał. Tymczasem po drugiej strony barykady są filmy, które też opowiadają o Afryce, w których też jest parę rozpoznawalnych nazwisk i niczego nie można zarzucić ich warsztatowi, a jednak mało kto o nich słyszał a o wyświetleniu ich w naszych kinach możemy sobie jedynie pomarzyć. Tym bardziej, że jest czego żałować, bo te kręcone niejako na bocznym torze kina filmy o wiele bardziej wartościowe są od głośnych blockbusterów, które mają zapewnioną reklamę i popularność. Ciężko to zrozumieć, ale to nie pierwszy film, który cichcem sobie przemknął niezauważony przez prawie nikogo. Tak samo jak i na przykład „Red Dust” z Hilary Swank, który również jest lepszy od „Blood Diamond”, a o którym chyba jeszcze mniej ludzi słyszało. I w sumie dopiero mając taki punkt odniesienia zauważam, ze za wysoko oceniłem film z Leosiem. No, ale słowo się rzekło a gęba nie cholewa.

„Catch a Fire” wyrezyserował australijski obieżyświat Phillip Noyce, który w swoich filmach zwiedził już spory kawałek świata. Noyce ostatnimi czasy wyraźnie skierował się w stronę kina bardziej zaangażowanego, ale i w swoich wcześniejszych filmach nieraz poruszał drażliwe tematy i interesował się międzynarodowymi konfliktami. Duże kinowe produkcje sensacyjne nie przeszkadzały mu mówić o pewnych sprawach i choć bardziej jego uwaga skierowana była w stronę akcji, to jednak tło często stanowiły wielkie konflikty. Szczególnie w dwóch filmach o przygodach dzielnego analityka CIA Jacka Ryana, który w „Patriot Games” znalazł się w samym środku porachunków IRA, a w kolejnym „Clear and Present Danger” zadarł z kolumbijskimi kartelami narkotyków. W ostatnich filmach Noyce’a akcja zeszła na drugi plan a reżyser bardziej zainteresował się różnymi epizodami z historii. W „Rabbit Proof Fence” wrócił do rodzinnej Australii i opowiedział o smutnym losie aborygeńskich dzieci, w „The Quiet American” przeniósł się do Wietnamu i zainteresował początkiem konfliktu z francuskim rządem, a teraz opowiedział o ciężkim losie dyskryminowanych Murzynów w państwie rządzonym twardą ręką przez holenderskich kolonistów, opierając swój film na prawdziwych losach Patricka Chamusso.

„Rozpalić ogień” to świetny film i bardzo dobry przykład na to, że jeśli się chce, to można mówić na pewne tematy bez zbędnej łopatologii. Wystarczy dobra historia i dobry jej „opowiadacz”. Udało się Noyce’owi zrobić film, który zmusza do pomyślenia o tym i o tamtym a także do pewnej refleksji i zastanowienia się po co to wszystko i w imię jakich ideałów. Patrząc na życie białej mniejszości reprezentowanej tu głównie przez rodzinę pułkownika Vosa nie sposób zwrócić uwagi na paranoję tego wszystkiego. Z jednej strony sielskie pikniki z gitarą nad wodą a z drugiej rodzinne wizyty na strzelnicy w celu zmniejszenia choć na trochę strachu wynikającego z napiętej sytuacji w kraju i rosnącego zagrożenia ze strony walczących o wolność tubylców. Tyle, że ten paranoiczny strach jest niczym w porównaniu z tym, co przeżywa druga strona konfliktu. W końcu nikt tu białych okupantów na siłę nie trzyma i w każdej chwili mogą wrócić do swojej ojczyzny skoro tak strasznie im źle i niebezpiecznie albo zmienić tory swej polityki. Tymczasem Murzyni nie mają prawie żadnych perspektyw w tym podzielonym społeczeństwie a co więcej muszą się liczyć z możliwością zatrzymania w każdej chwili za byle co. Nic dziwnego, że pragną za wszelką cenę zrzucić jarzmo niewoli. Kto jak kto, ale my zresztą powinniśmy ich dobrze zrozumieć. I dzięki filmowi Noyce’a możemy dobrze wczuć się w atmosferę tamtych czasów i poznać ten fragment niezbyt chlubnej historii.

Noyce oczywiście nie byłby sobą gdyby nie dodał do tego trochę sensacyjnej akcji (w „The Quiet American” z niej zrezygnował i od razu wyszedł nudny film), ale nie ona jest tutaj najważniejsza. Trudno jest jednak unikać i niej w opowieści o tych krwawych czasach i morderczym reżimie. Wszystko jednak jest tu odpowiednio wyważone a trailer, który zobaczycie pod tą recką nie jest zbytnio adekwatny, bo właśnie tę sensacyjną akcję stawia na pierwszym miejscu. Prawdę mówiąc zdziwiłem się oglądając go, bo podczas seansu ani przez chwilę nie pomyślałem, że mógłby to być film sensacyjny. Dla mnie to przede wszystkim zapis tamtych czasów i lekcja historii dzięki której jeszcze bliżej mogłem poznać co i jak, choć tematyka ta nie była mi zupełnie obca (tak jak w przypadku innego filmu o Afryce, o którym napiszę w najbliższym czasie).

Z seansu miałem bardzo dużą przyjemność i obejrzałem całość bez chwili znużenia i zniechęcenia. Dobre aktorstwo, dobra i sprawna ręka reżysera, ładne widoki (bardzo lubię sobie patrzeć „poza” ekran i po prostu oglądać świat, budynki, ludzi ich zwyczaje itp.; czasem więcej dzieje się dla mnie w tle niż na pierwszym planie) no i przede wszystkim wielowątkowa historia oparta na faktach. W końcu wiadomo, że życie pisze najlepsze scenariusze (nawet jeśli dodaje się do nich to i owo od siebie). 5(6)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004