×

Epokowe znalezisko

Historia, którą mam zamiar opowiedzieć rozpoczęła się ponad piętnaście lat temu i jak wiele rzeczy, o których tu opowiadam związana była z filmami. Czasy dla filmowych fanów łatwe nie były, bo nikomu nie śniło się dvd, avi, mpeg czy vcd. Ba, zwykły vhs nikomu się nie śnił. W ciężkich czasach przypadło mi wieść moje dzieciństwo. No, ale z czasem pojawiło się światełko w tunelu i pierwsze magnetowidy. Pisałem już o tym niejeden raz, więc odpuszczę wzruszające opowieści o pierwszych magnetowidach a od razu przejdę do rzeczy. Był wtedy wśród filmów oglądanych przez nas na video jeden hit. Nazywał się „Trzech mistrzów” i kiedy można było, to go oglądaliśmy i wydawaliśmy podczas oglądania takie same odgłosy, jakie słychać było z ekranu. Film był z gatunku kung fu, więc cicho nie było. Mijał czas, film dalej cieszył się sławą, a u mnie w domu pojawił się pierwszy odtwarzacz i już nie musiałem na seanse „Trzech mistrzów” biegać do kolegi. Oglądałem go u siebie, a jeszcze jakiś czas potem, gdy odtwarzacz zastąpiony został przez magnetowid, to zdarzało się, że oglądaliśmy ten film u mnie, bo w magnetowidzie była opcja zwolnionego tempa i mogliśmy się z takich zwolnionych ujęć uczyć kung fu.

Minął jakiś czas. Na kasetach było coraz więcej filmów i nie trzeba już było w kółko oglądać tego samego. Kaseta z „Trzema mistrzami” powierzona Józefowi z Arymatei zniknęła na kolejne tysiąc la… wróć, to nie ta bajka. Tak czy siak kaseta z kopią „Trzech mistrzów” zaginęła w mrokach rzeczywistości i nikt za nią nie tęsknił, bo każdy widział film po sto razy a było już, co innego do oglądania. Kilka lat później zachciało mi się jednak obejrzeć ów film i niestety był nie do zdobycia. Kaseta została gdzieś posiana a nikt nie miał kopii filmu. I tak okazało się, że prawdopodobnie nigdy już nie dane mi będzie zobaczyć „Trzech mistrzów”, szczególnie że filmów kung fu była cała masa a przecież nikt nie znał oryginalnego tytułu ani nic, a na piracki polski tytuł ciężko było liczyć, że jest wiernym tłumaczeniem oryginalnego tytułu.

Jakiś czas potem TVP nadawało serial dokumentalny o efektach specjalnych. Leciał bodajże w każdą niedzielę wieczorem a ja nie przegapiłem żadnego odcinka. W jednym z odcinków zobaczyłem znajomy fragment filmu, a przynajmniej tak mi się wydawało, bo fragment był krótki a tytuł filmu widoczny na ekranie raczej z tytułem, który znałem się nie pokrywał. „Trzech mistrzów” – „Incredible Kung Fu Mission”. No, ale jakiś punkt zaczepienia był, choć osobiście sam już nie wiedziałem czy dobrze widziałem czy nie. Jeszcze większej niepewności nabrałem wraz z pojawieniem się Internetu. Dzięki niemu zacząłem tropić co rzadsze filmy, których w normalnym obiegu znaleźć nie było sposób, to i postanowiłem zagiąć parol na ten film z mojego dzieciństwa. I niestety okazało się, że na obydwa tytuły Internet był nieczuły. Ba, nieczuli na te tytuły byli mieszkańcy chińskiej dzielnicy w Nowym Jorku, których wypytywał za nimi mój znajomy. Poszukiwania zakończyły się fiaskiem, a „Trzech mistrzów”, których znałem z dzieciństwa było prawdopodobnie jedynym filmem, którego nie udało mi się wytropić.

Aż do dzisiaj.

Nie wiem jak to się stało, ale przeglądając YT postanowiłem wpisać w wyszukiwarkę „Incredible Kung Fu Mission” i… znalazłem dwa dość długie fragmenty z tego filmu. Zagadka oryginalnego tytułu została w końcu rozwiązana a co więcej okazało się, że przez te parę lat w Internecie sporo się zmieniło, bo Google zapytany przed chwilą o ów film wypluł bardzo dokładne informacje o nim. I tym właśnie sposobem kilkunastoletnie poszukiwania Świętego Gralla zakończyły się sukcesem. Filmu co prawda nie mam, ale już wiem na pewno, co to za film a to dużo.

Zapraszam, obejrzyjcie ze mną te fragmenty, które oglądam po raz pierwszy od co najmniej piętnastu lat.

Uuu, niestety nie mogę wkleić filmików. Mogę jedynie podać linki do nich. Szkoda, no ale siła wyższa: filmik nr 1, filmik nr 2

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004