×

Hannibal powraca

Kiedy pojawił się na ekranie po raz pierwszy, mało kto zdawał sobie sprawę, że ma okazję patrzeć na jedną z najbardziej fascynujących postaci literacko-filmowych końca dwudziestego wieku. Można nawet śmiało założyć, że prawdopodobnie nikt by mu nie wywróżył tak wielkiej kariery, jaka stała się jego udziałem. Hannibal Lecter, bo o nim mowa, narodził się w głowie byłego dziennikarza, Thomasa Harrisa, któremu już pierwsza pisarska próba przyniosła duże powodzenie. Harris zadebiutował opowieścią o terrorystach („Black Sunday”) i nic nie wskazywało na to, że jego kolejna książka będzie diametralnie inna. A jednak tak właśnie było. Drugi w kolei był „Red Dragon” a w nim gdzieś pomiędzy psychologicznym pojedynkiem byłego agenta FBI Billa Grahama i psychopatycznego zabójcy Francisa Dollarhyde’a znalazło się miejsce dla charyzmatycznego psychiatry z Baltimore, który czuł wielką słabość do ludzkiego mięsa.

Nic dziwnego, ze kino szybko zauważyło popularną powieść i upomniało się o jej bohaterów. Inna sprawa, że wyreżyserowany przez Michaela Manna „Manhunter” (tytuł książki zmieniono aby nie mylił się z tytułem filmu Michaela Cimino „Year of the Dragon”, który wchodził na kinowe ekrany w tym samym czasie) poniósł sromotną klęskę a wraz z nim w zapomnienie popadł i nasz poczciwy pan doktor kreowany w filmie Manna przez Briana Coxa. Gwoli sprawiedliwości dziejowej, „Manhunter” doczekał się w końcu należnego uznania. No, ale to tak na marginesie.

Harris nie zraził się klapą filmu Manna (bo niby dlaczego miał to zrobić skoro jego książka była na liście bestsellerów) i postanowił kontynuować swoją przygodę z Hannibalem Lecterem, który w następnej książce już dużo częściej pojawiał się już na pierwszym planie i wodził za nos wszystkich począwszy od biedaka z celi obok, który koniec końcem połknął język, żeby tylko nie słuchać doktora, a skończywszy na całej amerykańskiej policji i Federalnym Biurze Śledczym. Tą książką było „The Silence of the Lambs”, która również odniosła sukces i która tak samo jak i „Red Dragon” doczekała się ekranizacji. Jednak efekt tejże był zgoła inny niż losy „Manhuntera”. Film wyreżyserowany przez Jonathana Demme z miejsca stał się wielkim przebojem a ukoronowaniem tego triumfu było pięć Oscarów w pięciu najbardziej prestiżowych kategoriach tj. najlepszy film, najlepszy reżyser, najlepszy scenariusz, pierwszoplanowa rola męska (sir Anthony Hopkins), pierwszoplanowa rola żeńska (Jodie Foster).

A potem nastąpiło kilkanaście lat, w czasie których Harris skutecznie migał się od kontynuacji losów swojego najpopularniejszego bohatera. Zresztą zdania były podzielone i niekoniecznie pomysł takiej kontynuacji uznawany był za słuszny. Czego się jednak nie robi dla pieniędzy – do takiego wniosku zapewne doszedł Harris, gdy w końcu zdecydował się na kontynuację swojego dzieła. Na zekranizowanie kolejnej jego książki już czekał opromieniony sławą „Gladiatora” Ridley Scott, a fani na całym świecie rozpoczęli nerwowe oczekiwanie. „Hannibal”, który był efektem tego oczekiwania, nie został przyjęty zbyt dobrze, ale nie przeszkodziło to w niczym dalszemu kuciu żelaza póki gorące. W końcu nieważne co mówią, ważne że mówią. W niczym też nie przeszkadzało filmowcom to, że więcej do zekranizowania książek Harrisa nie było – postanowiono pójść po najmniejszej linii oporu i nakręcono ponownie „Red Dragon”.

A teraz Hannibal Lecter powraca po raz kolejny. Tym razem poznamy przygody młodego Hannibala, który był całkiem normalnym chłopcem dopóki nie wybuchła II Wojna Światowa, która na zawsze ukształtowała psychikę przyszłego seryjnego mordercy. Drobną próbkę tego, czego możemy się spodziewać mielismy już w książkowym „Hannibalu” i trzeba przyznać, że film o młodości Lectera może wzbudzić nie mniejsze emocje niż krwawy „Hannibal” Scotta. No, ale dopóki filmu nie ma na ekranach kinowych, pozostaje nam jedynie podniecać się trailerem. Zresztą niewiele zostało nam czekania na premierę. Oto ów trailer:

A tak swoją drogą to zupełnie niewykluczone, że Lecter ma rodzinę w Polsce. No, ale to znów tak na marginesie, bo gdybym jeszcze się zaczął rozpisywać na temat różnych lecterowych ciekawostek, to już na pewno bym dzisiaj nie poszedł spać. Może kiedyś.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004