×

„Węże w samolocie” [„Snakes on a Plane”]

Młody fan sportów ekstremalnych jest świadkiem zamordowania prokuratora generalnego przez groźnego mafiozo stale unikającego jakiejkolwiek kary. W jednej chwili nasz chłopak staje się obiektem zainteresowania zabójców oraz FBI. Z pierwszej potyczki zwycięsko wychodzi FBI. Teraz jedynie pozostaje przetransportowanie chłopaka samolotem do Los Angeles. Jedynie.

Modelowym przykładem wpływu Internetu na kino był jak do tej pory „Blair Witch Project”, który nakręcony za psie pieniądze zarobił na siebie dużo więcej niż komukolwiek mogło się śnić. A wszystko dzięki umiejętnej kampanii reklamowej prowadzonej w sieci, rozpoczętej na rok przed premierą filmu. Potem było długo, długo nic i już wydawało się, że nie należy się spodziewać podobnego do BWP sukcesu, gdy nagle na horyzoncie pojawił się „Snakes on a Plane”.

I nagle zupełnie nieoczekiwanie rozpoczęło się w sieci szaleństwo dotyczące tego filmu Davida R. Ellisa, byłego kaskadera, który jak się okazało odnalazł w sobie zapał do reżyserii i co więcej całkiem dobrze mu to wychodziło („Final Destination 2”, „Cellular”). W sieci wszyscy mówili o samolotowych wężach, jak grzyby po deszczu zaczynały się pojawiać plakaty i trailery filmów stworzone przez internautów – jednym słowem szaleństwo. Szaleństwo, które zaskoczyło samych twórców, którzy podjęli decyzję o dokręceniu kilku odważniejszych scen w związku z czym film 'wyskoczył’ z zaklętego kręgu PG-13 (dla widzów od 13 roku życia odwiedzających kino pod opieką osoby dorosłej) który zabił już niejeden film. W dokręconych scen znalazło się sporo gore, a w ustach bohaterów pojawiły się przekleństwa, a wśród nich słynna już kwestia Samuela L. Jacksona, która wzięła się z internetowej parodii trailera filmu: „I’ve had it with these motherfucking snakes on this motherfucking plane”.

W tym momencie powstaje pytanie: cóż jest takiego w „Snakes on a Plane”, że wywołał takie zainteresowanie nim Internetu? Pytanie jest, ale ja odpowiedzi nie znam. Nie mam pojęcia, dlaczego tak się właśnie stało. Kiepskich filmów (z założenia kiepskich) było w historii kina wiele, a jednak żadnemu z nich nie udało się osiągnąć takiej popularności. Wychodzi więc na to, że nigdy nic nie wiadomo. No, ale to marna odpowiedź.

Jak dla mnie, „Snakes on a Plane” to całkiem przyzwoita 'guma dla oczu’. Spodziewałem się totalnej amatorki i większego chaosu na ekranie, a tymczasem pomijając idiotyzm całego filmu, cała reszta jest jak najbardziej w porządku. Myślę sobie nawet, że gdyby nie to zainteresowanie Internetu, to kto wie, być może film Ellisa mógłby być traktowany na poważnie. Oczywiście biorąc poprawkę na definicję słowa 'poważnie’. A tak to przeciwnicy filmu grzmią, że to zupełny idiotyzm (co nie jest prawdą), a jego zwolennicy bronią go argumentem, że przeciwnicy filmu nie zrozumieli, bo to film nakręcony całkowicie 'dla jaj’ (co również jak myślę nie jest zupełną prawdą).

Kręcąc film dla zgrywy i z góry zakłądając, że będzie to taki film, można sobie pozwolić na wszystko. Wskazane są jak najgłupsze dialogi, z których automatycznie 'tworzą się’ kultowe cytaty, a do tego nagromadzenie idiotycznych sytuacji połączone z coraz to wymyślniejszymi scenami śmierci. A tymczasem w przypadku SOAP choć było tego sporo, to jednak cały czas miałem wrażenie, że ktoś uważa na to, żeby nie wyszedł zbyt głupi film. I niepotrzebnie, bo okazało się, że jak na głupi film, ten jest trochę za mądry. Oczywiście nie przesadzając. Zabrakło mi w nim powiedzmy o jednego wiadra sztucznej krwi więcej, no i więcej takich tekstów, jak ten: „Cóż to za szalony plan? Nie ma gwarancji, że węże dotrą do Seana”. 4(6)

/>

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004