×

„DOA: Dead or Alive”

Na odizolowanej od świata wyspie, co roku odbywa się turniej sztuk walki, na który zaproszeni zostają najlepsi zawodnicy w prezentowanych przez siebie stylach. Zwycięzca turnieju może być tylko jeden, a dziesięć milionów dolarów nagrody jest dość konkretną motywacją do porozwalania sobie łbów o kamienne budowle.

doa1

Sprawa w obecnym kinie fa-fu jest prosta. Jeśli nie ma w obsadzie Tony’ego Jaa to znaczy, że film prawdopodobnie będzie marny, a nawet jak nie będzie marny, to w roli głównej i tak wystąpią w nim sznurki pozwalające aktorom łamać prawa fizyki. W „DOA” Tony’ego Jaa nie ma więc sprawa jest jasna. Zresztą co ja tu pisze o sztukach walki, kiedy w rolach głównych występują Holly Vallance i Jaime Pressly. Jedyną sztukę walki jaką prezentują jest sztuka udawania, że znają się na rzeczy. No, ale ze sznurkami to każdy jest Bruce Lee. W drugoplanowych rolach mamy na szczęście trochę lepszych fachowców, choć bez rewelacji. Jest Kane Kosugi czyli syn słynnego Sho Kosugi (no dla mnie on jest słynny) jest Eric Roberts, czyli prywatnie brat koniopodobnej Julii, a także weteran innego filmu, w którym większość aktorów udawała, że potrafi się tłuc czyli serii „Best of the Best”, no i jest też Collin Chou czyli matrixowy Serafin (choć FilmWeb twierdzi inaczej, no ale co oni tam wiedzą).

doa2

Niepotrzebnie zaglądnąłem na IMDb. Takie fajne zdanie miałem przygotowane, że „DOA to adaptacja gry komputerowej bez pierwowzoru w postaci gry komputerowej”, a tu się okazało, że to rzeczywiście zostało nakręcone na podstawie gry. Fakt, trudno się było nie domyślić, ale jakoś tak pomyślałem, że pominięto w tym przypadku fazę gry tylko od razu zrobiono 'lookalike’ film. No, ale cóż, fajne zdanie przepadło.

„DOA” to oczywiście bzdura do kwadratu i ciężko pisać o nim w kategorii „film”. Film to coś takiego, co posiada scenariusz. A jak nie ma scenariusza to pozostaje tylko nakręcić półtoragodzinny teledysk i właśnie tak to wszystko wygląda. Co trochę jakaś broń frunie w zwolnionym tempie, ktoś ją łapie, zaczyna się muzyka typu umc umc i zaczyna się naparzanie. Może gdybym miał 15 lat, to bym się wzruszył, ale mam trochę więcej i nic z tego. Obejrzeć obejrzałem i tyle. Zresztą trudno nie było, bo w rolach głównych występują panie ubrane przeważnie w bikini więc nie uważam, żebym popełnił jakiś wielki wyczyn wytrzymując do samego końca filmu. 3(6) dam, bo przecież mogłem umrzeć smiertelnie z nudów a żyję. Nie polecam jednak nikomu tego filmu. A już na pewno nikomu, kto ma więcej niż 15 lat.

doa3

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004