×

Mały przewodnik po słynnych scenach filmowych (59)

Wspominałem już, że czasem (niestety wyjątkowo rzadko) trafiają się filmy, z których wybranie jednej tylko sceny graniczy z cudem. Właściwie trzeba by było pół filmu pokazać. Czasem też, trafiają się reżyserzy, których wyobraźnia sprawia, że ich filmów nie sposób pomylić z żadnymi innymi. Zdarza się nawet, że twórcy tacy wyprzedzają czasy w jakich tworzą. Jednym z takich reżyserów z pewnością jest Alejandro Jodorowsky. I choć może swoich czasów nie wyprzedza (a raczej wyprzedzał, bo ten urodzony w Chile reżyser swój ostatni film nakręcił w roku 1990 – tu ciekawostka, zdjęcia do tego filmu, „A Rainbow Thief” kręcone były w Polsce, w Gdańsku) to jednak braku oryginalności jego obrazom zarzucić nie można. Owszem, czasem niezrozumiałe, ale przeważnie po prostu piękne. Przesycone wyobraźnią ich twórcy w dwustu procentach. A szczególnie ten jeden, o którym tu mowa, szczytowe osiągnięcie pana Jodorowsky’ego. Więcej o filmie tutaj.

Panie i Panowie, „Santa Sangre”:

A kiedy tak już 'youtubowałem’ tę scenę z tatuażem, to pomyślałem sobie, że zrobię tak samo jeszcze z jedną piosenką z tego filmu. Ot tak żeby nie musieć biegać po płytkę za każdym razem, gdy chcę jej posłuchać. Posłuchajcie i Wy:

A kiedy tak… Są czasem takie filmy (czy ja nie nadużywam aby tego zwrotu?), gdy po ich zakończeniu siedzi się do samego końca napisów. Nie dlatego, żeby poczytać listę nazwisk (no to trochę też), ale dlatego, że film tak sieknął w łeb, że ciężko po prostu go wyłączyć i wstać z fotela. W przypadku „Santa Sangre” tak było w moim przypadku. A już ten motyw muzyczny to w ogóle rusza mną od środka, choć taki 'wyrwany’ z filmu, może brzmieć jak mexo polo. Nie dla mnie.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004