Czas na trochę, ulubionej przez moją skromną osobę, makabry. Osoby wrażliwe proszone są o niezałączanie poniższej scenki.
Lucio Fulci w historii światowej kinematografii zasłynął jako twórca miłujący wszelkiego rodzaju makabrę. Od samego początku kariery jeszcze w szkole filmowej jego wizja kina nie zgadzała się z wizją wyznawaną przez wielkich włoskich mistrzów kina, nic więc dziwnego, że Fulci już do końca życia pozostał wierny swojemu krwawemu stylowi. A trzeba sobie jasno powiedzieć, że poziom makabry w jego filmach jest naprawdę duży. I choć początkowo tworzył na cześć i chwałę włoskiej odmiany thrillera zwanej ‚giallo’ to jednak najbardziej znany został dzięki swoim horrorom.
Jeśli ktoś myśli, że tylko Bunuel miał patent na rozcinanie oka to jest w dużym błędzie. Fulci również w swoich filmach lubił znęcać się nad tą częścią ciała czego przykład w scenie dzisiejszej. Mam wrażenie, że niestety jest nieco przycięta, ale może mi się zdaje. Tak czy owak i tak widać za dużo. Oczywiście z punktu widzenia ‚normalnego’ widza.
Z tytułem dzisiejszego filmu związana jest pewna ciekawostka. Otóż wbrew widocznej w tytule cyferki „2”, poniższy film nie jest kontynuacją w pełnym tego słowa znaczeniu, bo Fulci nie nakręcił żadnego „Zombie”. Dwójka w tytule wzięła się stąd, że we włoskich kinach klasyk George’a A. Romero „Dawn of the Dead” wyświetlany był właśnie pod tytułem „Zombie” i Fulci prawdopodobnie chciał się ‚podczepić’ ze swoim tytułem pod popularność znanego filmu. O żadnej kontynuacji „Dawn of the Dead” w przypadku „Zombie 2” mowy być nie może, gdyż jego kontynuacją był kończący trylogię żywych trupów „Day of the Dead”. Kończący do zeszłego roku kiedy to za sprawą „Land of the Dead” trylogia Romero przekształciła się w tetralogię.
Panie i Panowie, „Zombie 2”: