„24”, Ep. 02, 10:00 a.m. – 11:00 a.m. (1)

Akcja rozgrywa się między 10:00, a 11:00 rano.

Z ROZJAŚNIENIA

WNĘTRZE. MAGAZYN PRZEMYSŁOWY, CIEMNE POMIESZCZENIE. DZIEŃ

Wewnątrz pomieszczenia panuje mrok. Przyzwyczajone do ciemności oczy dostrzegą jednak dwie postaci leżące tuż pod ścianą. To JACK i CHASE. Obaj są związani. JACK leży bez ruchu nieprzytomny. CHASE właśnie otworzył oczy i próbuje się uwolnić z więzów. CHASE szarpie w lewo i w prawo przez dobrych kilka minut. Głośno wzdycha, wysila się, wstrzymuje oddech ale jego wysiłki nie przynoszą żadnego rezultatu. W końcu daje za wygraną i przestaje się szamotać. Więzy są zbyt mocne alby się z nich uwolnić. Rozlega się gitarowe intro ballady. CHASE usadawia się w miarę wygodnie opierając plecami o ścianę.

CHASE (śpiewa)
Jeszcze wczoraj na strzelnicy wystrzeliłem kulek sześć
I trafiałem prosto w tarczę bom nie leń.
Dziś związany leżę tutaj obok leży własny teść
Terroryści nas porwali w biały dzień.

Jeszcze wczoraj Ameryki mogłem chronić piersią swą
I w potrzebie mogłem oddać życie swe.
Dziś bezradny jestem całkiem, mocne więzy dłonie gną
I czy wyjdę jeszcze żywy któż to wie.

A przecież wcale to nie miało tak być, tak jak teraz
Przecież zupełnie nie tak.
To ja miałem łapać ich, o jasna cholera
A teraz zupełnie nie wiem jak. /x2

Gdybym chociaż miał przy sobie jakieś ostrze albo drut
Mógłbym jakoś przerwać więzy i to już.
Ale nie mam a szarpanie to jak widzę próżny trud
Coś mi mówi: nie uwolnisz się, no cóż.

Lecz nadzieja pozostaje gdzieś głęboko w sercu mym
Jack wymyśli jakiś sposób byle wstał.
Przecież zginąć nie przystoi tutaj w magazynie tym
Nie przypuszczam żeby los zły tego chciał.

A przecież wcale to nie miało tak być, tak jak teraz
Przecież zupełnie nie tak.
To ja miałem łapać ich, o jasna cholera
A teraz zupełnie nie wiem jak. /x2

Słyszę kroki gdzieś w pobliżu pewnie do nas idzie ktoś
Lepiej udam, że bez czucia jestem znów.
Na wypadek gdybym uciekł może tu usłyszę coś
Oby badguy użył przy mnie zbędnych słów.

A przecież wcale to nie miało tak być, tak jak teraz
Przecież zupełnie nie tak.
To ja miałem łapać ich, o jasna cholera
A teraz zupełnie nie wiem jak.

Muzyka powoli cichnie. CHASE przestaje śpiewać i osuwa się bez czucia na podłogę. Zamyka oczy a w tej samej chwili otwierają się drzwi magazynu i do środka wchodzi tajemniczy MĘŻCZYZNA rozglądając się z przestrachem za siebie. Zamyka za sobą drzwi i pomieszczenie znów spowija ciemność.

(tadam, tadam)

WNĘTRZE. CTU. DZIEŃ

Przy swoim komputerze siedzi CHLOE i z zapamiętaniem stuka w klawiaturę. Na ekranie monitora przewijają się długie słupki kodów niezrozumiałych dla laika. CHLOE co chwila zerka na boki, ale to bardziej nerwowy tik niż próba zobaczenia co dzieje się obok. Przy jej stanowisku stoi dyrektor KOWALSKY i patrzy dziewczynie przez ramię ze zniecierpliwieniem stukając palcami w blat biurka. Po chwili spogląda na wnętrze CTU i ze zdziwieniem zaczyna obserwować pracowników, którzy jak na zamówienie zbierają ze swoich biurek osobiste rzeczy i składują je w kartonowych pudłach. Nie spieszą się zbytnio, ale też sprawiają wrażenie zdecydowanych w tym co chcą zrobić. KOWALSKY przez chwilę obserwuje w skupieniu, ale sytuacja się nie zmienia.

KOWALSKY
Hej! Co tu się dzieje?!

Nikt nie reaguje na jego pytanie. Pracownicy CTU wciąż robią swoje i pakują się zapamiętale. Niektórzy zaczynają opuszczać CTU trzymając w dłoniach dobytek w kartonowych pudłach. KOWALSKY odchodzi od stanowiska CHLOE i podchodzi do zmierzających w stronę wyjścia podwładnych.

KOWALSKY
Co to ma znaczyć?!

Jeden z pracowników CTU patrzy mu smutnym wzrokiem w oczy, ale nic nie mówi. KOWALSKY szarpie za ramię przechodzącego mężczyznę. Ten wyrywa się z uchwytu i idzie dalej bez słowa. KOWALSKY staje swoim pracownikom na drodze i zatrzymuje ich rozpychając dłońmi.

KOWALSKY
CO TO MA ZNACZYĆ DO JASNEJ CHOLERY?! Mamy sytuację kryzysową a wy gdzie się wybieracie?! Do roboty!

Pracownicy CTU się zatrzymują i stają dookoła KOWALSKY’EGO kładąc pudła z dobytkiem na ziemi. Rozlega się głośna rockowa muzyka. Ostre gitarowe riffy w wyraźnym rytmie.

PRACOWNIK 1 (śpiewa)
Terroryści mieli taki plan, że zabiją na śmierć senatora
Choć chroniły go tajne służby, uznali, że przyszła jego pora.
Porwali rodzinę Jackowi, by zmusić go do współpracy
Zupełnie bezwzględni i podli – oni byli właśnie tacy.
I spalił na panewce ich plan
Senator przeżył, bo miał dobre zdrowie
A Jack terrorystów powstrzymał
Kopiąc ich po kolei po rowie.

PRACOWNICY (śpiewają wszyscy razem wykonując skomplikowany układ choreograficzny)
A teraz, gdy nie ma Jacka
Nadzieja jest byle jaka.
Nadzieja jest byle jaka
Że ktoś obroni świat.

A teraz, gdy nie ma Jacka
Nadzieja jest byle jaka.
Więc nie ma, nie ma, nie ma bata
Nie czekamy tu na koniec świata!

PRACOWNICA 1 (śpiewa)
Innym razem znowu zaraz z rana, inny oddział z bombą atomową
Postanowił rozwalić CTU, by nie mieli gdzie ruszać głową.
A Jack choć był na urlopie, na wieść o tym zagrożeniu
Zaraz się stawił na miejscu, by pomóc im w dochodzeniu.
I znowu bomba choć wybuchła
Nie wyrządziła żadnej szkody
A wszystko dzięki Jackowi
On rzucił terrorystom pod nogi kłody.

PRACOWNICY (śpiewają wszyscy razem wykonując skomplikowany układ choreograficzny)
A teraz, gdy nie ma Jacka
Nadzieja jest byle jaka.
Nadzieja jest byle jaka
Że ktoś obroni świat.

A teraz, gdy nie ma Jacka
Nadzieja jest byle jaka.
Więc nie ma, nie ma, nie ma bata
Nie czekamy tu na koniec świata!

PRACOWNIK 2 (śpiewa)
Nie nauczeni niczego przestępcy, wykradli groźnego wirusa
I przy pomocy takiej broni zaczęli szantażować USA
A Jack znów był na posterunku choć ostro sobie dawał w żyłę
To nie mógł, nie mógł po prostu, wypiąć się na USA tyłem.
I tak poprowadził całą akcję,
Że z planów podoboju Ameryki
Nic terrorystom nie wyszło
I wpadli w zastawione wnyki.

PRACOWNICY (śpiewają wszyscy razem wykonując skomplikowany układ choreograficzny)
A teraz, gdy nie ma Jacka
Nadzieja jest byle jaka.
Nadzieja jest byle jaka
Że ktoś obroni świat.

A teraz, gdy nie ma Jacka
Nadzieja jest byle jaka.
Więc nie ma, nie ma, nie ma bata
Nie czekamy tu na koniec świata!

PRACOWNIK 3 (śpiewa)
Uparte barany z terrorystów znów spróbowali z ładunkiem nuklearnym
Mieli taką nadzieję, że tym razem nie z efektem marnym.
I mieli w zanadrzu rakietę, co wysłać ją mieli do boju
Bo w dupie głęboko mieli, pojęcie światowego pokoju.
Nie pomógł im jednak Allach,
Bo z Jackiem wygrać nie sposób
Załatwił sprawę i umarł
Z pomocą kilku osób.

PRACOWNICY (śpiewają wszyscy razem wykonując skomplikowany układ choreograficzny)
A teraz, gdy nie ma Jacka
Nadzieja jest byle jaka.
Nadzieja jest byle jaka
Że ktoś obroni świat.

A teraz, gdy nie ma Jacka
Nadzieja jest byle jaka.
Więc nie ma, nie ma, nie ma bata
Nie czekamy tu na koniec świata! /x4 (cały czas wykonując bardzo skomplikowany układ choreograficzny z użyciem dostępnych w CTU sprzętów)

Muzyka powoli cichnie. Pracownicy CTU podnoszą swoje kartony i tak jak wcześniej wychodzą z pomieszczenia. KOWALSKY oszołomiony nie zatrzymuje ich. Po dwóch minutach całe CTU pustoszeje. Zostają tylko oszołomiony KOWALSKY i wciąż stukająca w klawiaturę CHLOE. KOWALSKY podchodzi do CHLOE a ona odrywa się na chwilę od komputera.

CHLOE
I co teraz?

KOWALSKY
Moja mama, świeć Panie nad jej duszą, zawsze mi powtarzała, że z każdej sytuacji należy wyciągać jakieś pozytywne wnioski niezależnie od tego jaka to sytuacja.

CHLOE
Terroryści porwali Jacka i Chase’a, monitorują CTU i praktycznie nic nie możemy zrobić żeby ich powstrzymać. Za kilka minut mają ponownie zadzwonić ze swoimi żądaniami, a ja nadal nie wiem gdzie możemy znaleźć Shariqa Al Katraniego. Na domiar złego wszyscy pracownicy CTU poszli właśnie do domu a my zostaliśmy sami we dwójkę. Co prawda i tak nie mogli nic zrobić, bo byli obserwowani przez terrorystów, ale powinni siedzieć i czekać aż sytuacja jakimś cudem się odwróci. I czy w takiej sytuacji potrafi pan dyrektorze znaleźć jakieś pozytywy?

KOWALSKY
Jeden na pewno. Zakładając, że ani ja ani ty nie jesteśmy wtykami to oznacza, że tym razem żadna wtyka nam nie zabruździ roboty, bo przecież nikogo poza nami tu nie ma. To już coś.

CHLOE
Ale co możemy zrobić we dwójkę?

KOWALSKY
Musimy skontaktować się z kimś, komu można zaufać i kto nam pomoże.

(tadam, tadam)

Skomentuj

Twój adres mailowy nie zostanie opublikowany. Niezbędne pola zostały zaznaczone o taką gwiazdką: *

*

Quentin

Quentin
Jestem Quentin. Filmowego bloga piszę nieprzerwanie od 2004 roku (kto da więcej?). Wcześniej na Blox.pl, teraz u siebie. Reszta nieistotna - to nie portal randkowy. Ale, jeśli już koniecznie musicie wiedzieć, to tak, jestem zajebisty.
www.VD.pl