×

ZMIANA CZASU

Działa mi na nerwy ta zmiana czasu z zeszłego tygodnia. Ledwo się obejrzę, a tu już dwudziesta na zegarze – i tak każdego dnia. Tęsknię za dniami kiedy ciemno robiło się o szesnastej a wiosna, która nadeszła wcale mi tego nie rekompensuje, choć trzeba przyznać, że o wiele przyjemniej jest, gdy na dworze cieplej (z wyjątkami chwil kiedy Cruella wpada na pomysł z gatunku: Łukasz, przed domem sąsiada leży taka wielka kupa śniegu i ludzie nie mogą przejść przez chodnik – sąsiada nie ma od dwóch lat więc może wziąłbyś łopatę i jakoś rozrzucił ten śnieg?) choć z kolejnej strony jakoś tak depresjogennie to na mnie wpływa taki zapach wiosny. Tak źle i tak niedobrze. Jedno jest pewne, przez zmianę czasu ciemno robi się później, a w związku z tym ja przez cały dzień mam wrażenie, że jeszcze jest wcześnie i że zdążę jeszcze zrobić to co mam do zrobienia – wystarczy, że zacznę gdy się ściemni. Tylko, że kypba ściemnia się o dwudziestej…

Pierwszy tydzień bycia magistrem Quentinem rozpocząłem od emanowania złego wpływu na sprzęt komputerowy. Na drugi dzień po obronie złożyłem filmową wizytę mojemu kumplowi, której prymarnym celem było wypalenie sobie paru nowych filmów na płytkach. Cel został zrealizowany połowicznie gdyż w trakcie nagrywania napęd dvd odmówił posłuszeństwa i proces wzbogacania mojej kolekcji filmowej trzeba było przerwać między jedną płytą „The Greatest Game Ever Played” a drugą. Wielce to zasmuciło moje serce, a szczególnie to padnięcie napędu – zawsze to tak głupio, gdy kumpel wypala sobie dziesiątki płyt, a nagrywara pada akurat wtedy, gdy wypala je dla kogoś innego. Spytałem czy przeklina mnie pod nosem, ale dyplomatycznie stwierdził, że nie. Nie pozostało mi więc nic innego jak Mu uwierzyć. Parę dni później odwiedziłem innego kumpla w podobnym celu, czyli z zamiarem przeniesienia „Friendsów”, których mam na zwykłych płytkach na płyty dvd. Proces przebiegł bez kłopotów co zostało przywitane przeze mnie westchnieniem ulgi, ale już następny dzień przyniósł wydarzenie, które wstrząsnęło moją spokojną egzystencją – na gg zamigała ikonka wiadomości, która po kliknięciu w nią ujawniła wiadomość od owego drugiego kumpla. Dowiedziałem się z niej, że potrzebuje nagłej pomocy w podbramkowej sytuacji czyli w zbyt wysokiej rozdzielczości monitora, której nijak nie mógł zmienić. Pytał mnie nie dlatego, że się na tym znam, ale dlatego, że kiedyś miałem podobnie. Odpowiedziałem Mu więc, ale tak po cichu pomyślałem sobie, że to drugi sprzęt, który zniszczyłem tylko moją obecnością w jego pobliżu. Na szczęście okazało się, że to nie był monitor kumpla tylko jakiś inny, którego nigdy na oczy nawet nie widziałem i który zepsuł się w sporej odległości od zasięgu mojego zabójczego wzroku tudzież morderczych fluidów wysyłanych przeze mnie w eter.

Ekscytujące, prawda? A od poniedziałku zaczyna się Sajgon – Cruella ma wolne. Żegnaj dostosowany do moich potrzeb wyglądzie pokojów komputerowego i salonowo-śpiącego. Przywrócenie cię do funkcjonalnego porządku po zabiegach sprzątających wymagać będzie co najmniej kilku dni.

O kurde! Niedobrze! W poniedziałek przyjeżdża Fajowiutka i Cruella zostanie sam na sam z moimi pokojami. To już nie Sajgon! To trzęsienie ziemi w Meksyku!

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004