×

„CAPOTE” [„CAPOTE”]

Urywek z życia Trumana Capote ujęty w ramy kilku lat poświęconych napisaniu „In Cold Blood”.

Nigdy nie miałem przyjemności zetknąć się zarówno z postacią Capote’a ani z jego twórczością – był jedynie znanym mi nazwiskiem spośród wielu innych znanych nazwisk, nic więcej. Tak myślałem przed seansem – dopiero w jego trakcie zorientowałem się, że to nie do końca tak jest, bo przecież „Śniadanie u Tiffany’ego” widziałem ze dwa razy. Dziwne, że umknęło mi, że to na podstawie książki Capote’a jest, a może raczej nie umknęło tylko „wymazało się” z pamięci. Tak czy inaczej film Millera był podróżą w tereny dziewicze, z której to podróży wyniosłem chęć na przeczytanie „In Cold Blood” i nic więcej.

Sam film nie jest zły, tego zarzucić mu z pewnością nie można. No, ale to trochę za mało żeby być w pełni zadowolonym z seansu. Owszem, „Capote” broni się przede wszystkim kreacją Hoffmana i choćby dla niej warto poświęcić czas na seans, ale wydaje mi się, że dla tych, którzy tak jak ja z samym Trumanem jak i z jego twórczością się nie zetknęli, nie będzie to film ich życia. Niemniej jednak nie można mu nic zarzucić poza tym, że przynudza. Trudno jednak żeby pełen był pościgów i strzelanin 🙂 i na to przede wszystkim trzeba wziąć poprawkę.

Powiem tak, wszystko jest w nim na swoim miejscu i wydaje mi się, że lepiej go nakręcić nie można było. Tyle tylko, że to za mało żeby na stałe zapisać się w historii kina. I chyba łatwo też określić komu powinien się podobać – ci, którzy uważają że „Pollock” to bardzo dobry film, także i na „Capote” nie będą narzekać. Jak dla mnie to dwa niemal identyczne filmy i obydwa choć mnie zaciekawiły to w równej mierze również znudziły.

PzS: 3+(6). Po części dlatego, że sam Capote mi na nerwy działał 🙂  Tak, wiem – wzbudził we mnie emocje, a to przecież chyba dobrze. No nie do końca.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004