×

[„CANNIBALLISTIC!”]

O ludzkim mięsie wiadomo dwie rzeczy: smakuje jak kurczak, no i gdy się raz spróbuje, to potem nie można się bez niego obyć. Potwierdzeniem tej drugiej prawdy, jest bohater powyższego filmu, Will (darujmy sobie nazwisko aktora, bo i tak nikt go nie zna). Otóż ów poczciwina wybrał się pewnego razu wraz ze swoim kumplem, na wycieczkę w dzikie zakątki Ameryki, a po drodze czekała ich niemiła niespodzianka – prowadzony przez nich samochód zjechał z drogi i wylądował na boku w samym środku lasu. Chcąc nie chcąc, Will, aby przeżyć, musiał zjeść swojego kumpla. Minął jakiś czas. Will przerzucił się na wegetarianizm, a próbując uciec z wielkomiejskiego zgiełku, wrócił w swoje rodzinne strony – do cichego, małego miasteczka. Tam, niczym duchy z przeszłości, w jego życiu pojawili się z powrotem starzy znajomi. A oprócz nich „zjawił” się również ból żołądka, który miał dosyć wegetariańskiej papki wrzucanej w niego przez Willa.

„CanniBallistic!” to typowa niskobudżetowa produkcja przeznaczona na raczej undergroundowy rynek video, a co za tym idzie próżno jej szukać w wypożyczalniach, nie mówiąc już o jakimkolwiek kinie. Oczywiście u nas, bo jak to jest za granicami naszego kraju, to nie mam pojęcia. To film nakręcony przez amatorów, którzy jednak przyłożyli się (owocowało doświadczenie poprzednich, podobnych temu filmów) i w przeciwieństwie do takich hitów, opisywanych przeze mnie, jak „Vampires vs. Zombies”, efekt ich pracy da się oglądać. No czasem zapominają o tym żeby aktor występujący na bluescreenie nie zakładał niebieskiej koszuli 🙂 no, ale to doprawdy drobiazg, bo „CanniBallistic” robi co może żeby zasłużyć na miano filmu. Ba, zasługuje nawet na pozytywną ocenę: 3(6).

Co sprawia, że ocena jest taka, a nie inna? A parę rzeczy. Przede wszystkim całkiem z głową napisany scenariusz. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na to, że to produkcja niskobudżetowa i trudno oczekiwać po niej pióra na miarę Davida Mameta, ale całość sprawia wrażenie przemyślanej, a nie napisanej na kolanie. Uparty recenzent, mógłby napisać, że to krytyka konsumpcyjnego trybu życia, czy podobne temu pierdoły, ale ja uparty nie jestem, ani nie szukam w filmach przekazu na siłę więc tego nie napiszę. Dla mnie to całkiem przyzwoita czarna komedia, którą da się bez bólu obejrzeć, a jak się ma odpowiednio zwichrowany umysł, to i można się pośmiać. Temat, choć kontrowersyjny i dający możliwość do pokazania różnych obrzydliwości, potraktowany został dość lekko i przyjemnie, tak więc, choć momentami krewa sika powolnym strumykiem, to nie ma się co obawiać, że będzie trzeba wzrok odwracać. Zresztą w najobrzydliwszej scenie nie ma ani kropli krwi, a jest tylko jedna pani jedząca kurczaka. Przygotowanego jak Bóg przykazał, a nie, że surowego.

Jestem pewien, że gdyby dać chłopakom takie możliwości jak miał na przykład Yuzna przy kręceniu „Beyond Re-Animator”, to efekt byłby jeszcze przyjemniejszy. No, ale póki się kręci kamerą wujka, a montuje w piwnicy (generalizuję, wcale nie musiało być tak źle), to niektórych rzeczy nie sposób przeskoczyć. No i przydałaby się im jakaś koleżanka, która nie miałaby stracha przed rozebraniem się 🙂

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004