×

OBOJĘTNIE JAKI TYTUŁ

Oj dawno nic tutaj nie pisałem, takiego co by notkę w blogu przypominało. No to teraz napiszę, choć tak naprawdę to dalej nie mam o czym pisać, bo niewiele się zmienia. Znaczy się pisać to zawsze jest o czym, ale nie zawsze się chce pisać o tym, o czym jest do pisania, bo wolałoby się pisać o tym, o czym do pisania nie ma, choć chciałoby się żeby było. No. Teraz, gdy już całkowicie zagmatwałem, to myślę, że tylko najwierniejsi czytelnicy pójdą dalej. Ciekawe czy będą mieli nadzieję, że czeka ich za to jakaś nagroda? Cóż, nie rozwiewajmy marzeń póki co.

Pogoda powariowała…

No tak, żelazny temat dyskusji: pogoda. Myślałem, że jestem trochę bardziej oryginalny.

No więc pogoda powariowała. Piździ jak w kieleckim (bynajmniej nie majonezie), śniegiem sypie, anteną mi wiucha na każdą stronę, strach w ogóle wyjrzeć przez okno. A jak pomyślę, że jutro o szóstej rano nie dość, że pewnie spojrzę przez okno (no na upartego to może i nie, ale to bym się musiał bardzo starać) to na dodatek wyjdę na sam środek zimowej zawieruchy, no to po prostu brr. Nie lubię jeździć w taką pogodą, a tu trzeba jechać do Kacowic.

Konieczność wyjazdu do owego miasta ze Spodkiem objawiła się zupełnym przypadkiem. Już myślałem, że pojadę tam z przyjemnością, a tu się okazało, że nie tylko. Nie tylko, bo na godzinę ósmą rano zostały przełożone zajęcia z kiedyś takm, kiedy ich nie było, no i całkowicie mi to pokrzyżowało plany. Być muszę, bo obecność ma kluczowe znaczenie w kwestii zaliczania tego przedmiotu (nawet do końca nie wiem co to za przedmiot, sponsoring siakiś chyba), a pokrzyżowało mi to plany, bo się spotkać jutro miałem z pannami Aspazją i Kseni (kolejność alfabetyczna 🙂 ), a tak to kwestia tego spotkania stanęła pod niewielkim znakiem zapytania i wymaga dużo więcej kombinacji niż w koncepcji z brakiem konieczności jechania na zajęcia. No, ale jestem dobrej myśli, bo niby nagle dlaczego wykład, który zwykle trwał nie więcej niż godzinę, miałby potrwać planowe trzy i pół? Jakby nie było – będzie o czym pisać. Pod warunkiem oczywiście, że się nie zgubię w Kacowicach i, co wazniejsze, będę wiedział, gdzie bez strachu zaparkować samochód. My mieszkańcy wiejskich aglomeracji miejskich mamy z tym problem, bo u siebie parkujemy byle gdzie i nikt nam nie zakłada na koło blokady. Pocieszam się tym, że większy problem miałbym z helikopterem, nie mówiąc już o samolocie, czy Stefanie Batorym.

Poza tym stara bieda. Nie uwierzycie pewno, ale wciąż walczę z siecią i jej demonicznym adminem, który irytuje mnie coraz bardziej, przez co coraz częściej daję temu wyraz w niemiłych rozmowach telefonicznych i jeszcze mniej miłych wiadomościach na GG. A bo mnie zdenerwował! Pół roku już jest do kitu odkąd zobaczyłem u Niego opis, że „2 godziny przerwy na konserwację serwera”. Potem już wszystko było do kitu. No, a ostatnio to już nie zdzierżyłem, bo przez trzy dni z rzędu nie było sieci. Pokurowowałem pod nosem, sieć wróciła. Nie mogłem wydusić od admina informacji czy to dzięki Jego umiejętnościom, czy może przypadkowi. Fakt jednak pozostawał faktem – sieć była i to o dziwo bardzo fajnie chodziła! Było bardzo fajnie jedem dzień, drugi, trzeci, czwartego u admina na GG pojawiło się info: „15 minut przerwy żeby jeszcze lepiej śmigało”. Krew mi zmroziło i rzeczywiście. Po 15 minutach zaczęło być gorzej, aż w końcu siła sygnału zmalała do minimalnych procent i nie było sieci od 14ej do 22ej. A potem znów była i znów bardzo dobrze działała. W międzyczasie udało się cudem dorwać admina i się wkurwić werbalnie, na co otrzymałem odpowiedź, że pewnie złapałem trojana i linka do programu do szukania za trojanami. No wkurwiłem się wtedy na maxa, bo wiedziałem, że to nie trojana wina, a na dodatek przecież NIE MIAŁEM SIECI więc jak go niby miałem ściągnąć? No kurna jak? Ale ściągnąłem później, przeskanowałem dla świętego spokoju i poinformowałem admina, że przeskanowane i że nie trojana to wina. Sieć pochodziła do 1ej w nocy i padła całkiem do rana. Pominę teraz OGame i kłopoty jakie przez ten pad miałem (głównie ze snem), bo to by było na następną notkę i przejdę do dnia następnego czyli dzisiaj kiedy to od rana do 12ej sieć śmigała, a potem sygnał spadł i znów jej nie było. Zadzwoniłem do fiuta (pardon my french, ale się denerwuję) i mówię, że chce sieć i guano mnie obchodzi! Po jakims czasie ledwo się zalogowałem na GG a tam wiadomość od admina, ze to na pewno wina „gęstego i mokrego śniegu”. Noooo myślałem, że go wyciągnę przez GG i mu nastukam (a tak, koniec z dużymi literami w zaimkach!). Powiedziałem co myślę o koncepcie grubego i mokrego śniegu, choć wiele to nei zmieniło. Do 21ej sieci nie było. A potem się pojawiła mimo tego, ze pogoda była jeszcze bardziej koszmarna, śnieg grubszy i mokrzejszy plus wiatr dziesiąt kilometrów na godzinę. Nie omieszkałem poinformować admina, żejakoś teraz śnieg nie przeszkadza i… cóż, myślę, że historia się powtórzy. Znowu nie będzie sieci jeśli nie w nocy, to przez pół soboty, a ja choć przgotowany na to, to i tak będę wściekły.

Ło. Rozpisałem się. Wyrzutów sumienia nie mam, bo i tak pewnie nikt do tego momentu nie dotarł.

To może będę kończył. Magisterki nawet jednym palcem nie tknąłem – termin przesunął się jakoś tak do stycznia. A oprócz tego wszystko jest na tym samym miejscu co i było. No magisterka też więc nie wiem dlaczego napisałem „oprócz tego” 🙂 Tsuchs

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004