×

[„HOUSE OF FURY” AKA „JING MO GAA TING”]

Yue Siu Bo (Anthony Wong Chau-Sang) wdowiec i ojciec dwójki dorastających dzieci, jest niepoprawnym marzycielem. Uwielbia spędzać czas na opowiadaniu wyssanych z palca historyjek na temat jego własnych przygód z czasów, w których był tajnym agentem, a rozprawienie się z kilkoma na raz przeciwnikami, nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Nikt nie wierzy w jego opowieści, co specjalnie go nie martwi. No może trochę, ale ma poważniejsze zmartwienia, bo coraz trudniej dogadać mu się z własnymi dziećmi. Tymczasem sytuacja pogarsza się jeszcze bardziej, gdy w pracy u Yue pojawia się tajemniczy, łysy facet na wózku inwalidzkim i żąda wydania jakiegoś Smoka, którym to Yue rzekomo ma się opiekować.

Dużo nie brakło, a nie obejrzałbym tego filmu do końca, no a przynajmniej nie za pierwszym razem. A nie obejrzałbym, bo na początek przywitał mnie fruwający główny bohater przeczący prawom fizyki w co drugim ruchu, a to już dawno przestało mnie bawić. Niby z gracją i z mieczem naparzał zamaskowanych przeciwników, a jednak jakoś odrzuciło mnie to całkiem i już już miałem wyłączyć, a tu bach, niespodzianka.

No i dobrze, że nie wyłączyłem, bo to całkiem fajny film jest. Oczywiście żadne tam arcydzieło, ale przyjemnie się go ogląda i można się rozerwać podczas seansu. Jedyne co do tego potrzebne, to akceptowanie faktu, że przez pół filmu się naparzają. Plus jest jednak taki, że nie przesadzają z fruwaniem i w miarę możliwości korzystają z własnych mięsni zamiast sznurków. Szkoda tylko, że w pewnym momencie biorą się za latanie, ale zaraz przestają. Ja w każdym bądź razie dużo bardziej doceniam, gdy bohaterowie filmu, który oglądam ze wspomagania nie korzystają. Bo ze sznurkami to każdy jest Bruce Lee. No prawie każdy.

No, a oprócz tych naparzanek jest też familijna wręcz fabuła rodem z filmu Disneya i o dziwo parę śmiesznych momentów – o które zwykle trudno, bo skośnoocy mają specyficzne poczucie humoru, które jakoś tak dziwnie nie za bardzo jest smieszne. A tutaj, proszę bardzo, parę razy się uśmiechnąłem. 4+(6)

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004