×

WIELKA KATASTROFA

Dało mi do wczoraj do myślenia pewne stwierdzenie jednej takiej 🙂 mieszkającej w Nowym Jorku, że się wydygała oglądając „The Day After Tommorow”. Przypominam: przychodzi wielka fala mrozu i ogólnie jest przerąbane. Uśmiałem się jak można się bać takiego idiotyzmu jak uciekanie przed mrozem, ale jakiś czas potem pomyślałem, że kto wie, może to inaczej się takie filmy ogląda, gdy jest się na miejscu katastrofy, niż tu w Ogrodzieńcu, gdzie nigdy nic się nie dzieje.

No, a potem pomyślałem sobie co by niedobrego się mogło stać tutaj w Ogrodzieńcu żeby można było o tym nakręcić film katastroficzny. W ogóle już od dawna uważam, że amerykańscy filmowcy (bo o naszych w temacie kina katastroficznego nie ma co mówić; oni co najwyżej kręcą filmy katastrofalne) traktują niesprawiedliwie resztę świata, co trochę niszcząc tylko coś u siebie (bądź raz na jakiś czas wysyłając asteroidę na Paryż tak jak w „Armageddonie”) i kręcąc kolejne inscenizacje bitew Wojny Secesyjnej. Moim zdaniem całkiem fajny blockbuster by wyszedł z nakręcenia hollywoodzkiej wersji obrony Westerplatte z Brucem Willisem w roli majora Sucharskiego.

Od razu trzeba powiedzieć, że jakichś specjalnych klęsk urodzaju, to się w Ogrodzieńcu nie ma co spodziewać. Powódź? No cóż, mamy rzekę, mamy nawet wodospad (różnica poziomów wody jakieś 30 centymetrów), ale co to za rzeka. Raczej ciężko sobie wyobrazić jak występuje z brzegów coś, co nie jest głębsze niż parę centymetrów i to raz od wielkiego dzwonu. Jest (a raczej była, bo zamurowali źródełko) też jeszcze jedna rzeczka i kto wie, ona może jeszcze bardziej niebezpieczna jest, bo kiedyś o mało nie utopił się w niej jeden kumpel (do dzisiaj nie wie jak Mu się to udało w wodzie po kostki), ale raczej wątpię żeby spodziewać się wielkiej powodzi. No chyba, że od kilkudniowej ulewy, ale z reguły w czasie deszczu jest nudno, to i film o padającym deszczu byłby nudny.

Wybuch wulkanu? Odpada. Nie ma wulkanu. Najwyższe wzniesienie w okolicy, tzw. Buce, nie wygląda na wulkan, a także raczej małe nadzieje na to, że kiedykolwiek zejdzie z niego wielka lawina i pogrzebie Ogrodzieniec. Takiej wyobraźni to nawet w Hollywood nie mają. Trzęsienie ziemi? No cóż. Ostatnio ziemia faktycznie się tu trzęsie, ale to raczej od maszyn drogowych, które wciąż i wciąż rozkopują asfalt i przestać nie mogą. Swoją drogą kto by pomyślał, że tyle u nas asfaltu.

Pozostaje więc uderzenie asteroidy, albo nalot kosmitów. Tylko czy jest tutak jakiś budynek, któy by się efektownie rozpadł? Może Dom Kultury. Nie sposób też nie zauważyć, że statek kosmiczny, który by zawisł nad kościołem, wyglądałby całkiem fajnie. A szczególnie ta wiązka laserowa rozwalająca od góry kościół i ksiądz Podkowa ginący na murach niczym Rejtan w podartej sutannie. Inna sprawa, że gdyby przyleciały do nas takie statki kosmiczne jak w „Dniu niepodległości”, to nie tylko przykryłyby cały Ogrodzieniec, ale też pewnie pół Zawiercia i chyba jednak nie okalałoby się kosmitom zaczynać inwazji akurat teraz.

Jedno wydaje się być pewne. Dopóki amerykańscy filmowcy nie nakręcą superprodukcji o zagładzie Ogrodzieńca, to mnie dalej będą śmieszyć takie filmy jak „The Day After Tommorow”. Nic do nich nie mam i oglądam je z przyjemnością, ale nie zmienia to faktu, że rechotam, gdy bohaterowie uciekają przed mrozem, bądź stojąc po pas w wodzie w centrum Manhatanu, krzyczą przez telefon do swojego kierowcy, że go wyleją jak natychmiast po nich nie przyjedzie. No chyba, że miał amfibię to zwracam honor.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004