×

DZIENNIK BRYDZI NOWAK (42)

[autor: Robson]

1 września, sobota
0 papierosów, 0 jednostek alkoholu,

Dziś początek roku szkolnego! Chwileczkę… dziś sobota… nie ma szkoły… a poza tym to ja już dawno szkołę skończyłam… To wszystko przez to siedzenie w pokoju! Czuję się jakbym mieszkała w internacie! Ale za to pojutrze wychodzę! Chyba z tej okazji zrobię wszystkim zieloną noc…

[autor: Robson]

2 września, niedziela
10 papierosów, jednostki alkoholu… yyy…

Wymknęłam się nocą z pokoju i odwiedziłam moją sąsiadkę Bognę w pokoju obok. Powiedziałam jej że wychodzę i że chciałam się pożegnać. Bogna wzieła widelec i wydłubała sobie esperal, włamałyśmy się do szafki w pokoju pielęgniarek i wziełyśmy litr spirytusu. Po niewielkim rozcieńczeniu go (coby się nie szprycować niepotrzebnie wodą) wypiłyśmy 1.5 litra gorzały, i nakrył nas doktor… było bardzo nieprzyjemnie i kurację trzeba będzie powtórzyć.
CHOLERA!

[autor: Addy]

3 września, poniedziałek
0 papierosów, 0 jednostek alkoholu, 3 elektrowstrząsy

Gdy obudziłam się po zastrzyku, który zaaplikowali mi wczoraj w nocy, było już chyba południe. Byłam jeszcze lekko otumaniona, więc skórzane pasy, którymi przymocowali mnie do łóżka nie przeszkadzały specjalnie. Mogłabym tak sobie leżeć i trzeźwieć, gdyby nie nagłe wejście lekarzy. Tak mnie przestraszyli, że gdyby nie te pasy, to z pewnością bym spadła z kozetki.
– No, kochanieńka – zaczął pierwszy. – Tym razem przeholowałaś.
– Nie pozwolimy szargać dobrego imienia naszej kliniki – dodał drugi.
– Stąd pacjenci wychodzą wyleczeni, albo są wywożeni w czarnych, foliowych workach. Innej możliwości nie ma.
Nie powiem, trochę mnie to zaniepokoiło.
– Yghhu argkarr wdos – wydukałam niezbyt składnie. Najwyraźniej język jeszcze mi się nieco plątał.
– A skoro dotychczasowe sposoby nie przyniosły oczekiwanych rezultatów – znów odezwał się pierwszy. – Czas sięgnąć po metodę ostateczną.
– Elektrowstrząsy! – wykrzyknął drugi z kiepsko ukrywaną satysfakcją.

Znaczy co? Będą mnie do prądu podłączać, czy jak? Do prądu? Jak jakąś lampkę nocną albo sokowirówkę? Niedoczekanie ich! Zaczęłam się zwijać i wyrywać, ale pasy trzymały mocno. Znowu wstrzyknęli mi jakieś świństwo i odpłynęłam…

Doszłam do siebie w sali wyłożonej białymi kafelkami. Byłam (cóż za niespodzianka!) nadal przymocowana pasami, a w dodatku opleciona jakimiś drutami, kabelkami i innym złomem.
– Alkoholiczka? – zapytała mile uśmiechnięta pielęgniarka.
– Mhm.
– Niech się pani nie martwi, wyleczymy panią z tego. Elektrowstrząsy nigdy nie zawodzą, to tylko kwestia odpowiedniego natężenia prądu.
Wprawdzie w szkole byłam kiepska z fizyki, ale to ostatnie zdanie zabrzmiało groźnie. Pielęgniarka wcisnęła mi coś między zęby, kazała mocno zagryźć, zatarła ręce i wykrzyknęła:
– To do roboty!

No i teraz sobie leżę na kozetce, już po zabiegu i rozmyślam. Te elektrowstrząsy właściwie nie są wcale takie złe. Kiedyś, gdy zepsuł mi się wibrator, to dopiero była jazda, a tu… Tylko trzy orgazmy… Phi! Przereklamowane! A najgorsze jest, że po tych elektrowstrząsach to dopiero zachciało mi się pić!

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004