×

„OCEAN’S TWELVE – DOGRYWKA” [„OCEAN’S TWELVE” AKA „OCEAN’S 12”]

Wyst. Brad Pitt, Catherina Zeta Jones, George Clooney, Julia Roberts, Andy Garcia, Matt Damon, Casey Affleck, Bernie Mac, Don Cheadle, Carl Reiner, Elliot Gould, Robbie Coltrane, Jeroen Krabbe, Vincent Cassell, Albert Finney, Bruce Willis
Reż. Steven Soderbegh
Scen. George Nolfi
Zdj. Chris Connier, Steven Soderbergh (jako Peter Andrews)
Muz. David Holmes
Ocena: 2(6)

Minęły trzy lata od czasu, gdy grupa złodziei pod kierownictwem Danny’ego Oceana (Clooney) obrabowała kasyno kierowane przez niejakiego Benedicta (Garcia). Złodzieje się obłowili, właściciel kasyna dostał odszkodowanie – wydawać by się mogło, że wszyscy powinni być szczęśliwi. A jednak tak nie było. Benedict poświęcił albowiem wiele swojego czasu, aby wytropić całą jedenastkę i grzecznie poprosić o oddanie zagrabionych pieniędzy (niecałe 200 milionów dolarów) dając przy okazji dwa tygodnie czasu na załatwienie formalności. No, a ponieważ trzy lata to kupa czasu na wydawanie pieniędzy więc nikogo ze złodziejskiej jedenastki nie zdziwiło, że sporo pieniędzy im brakuje do oczekiwanej przez Benedicta sumy. Co było robić. Postanowili połączyć swe siły i w jakiś sposób zorganizować brakujące pieniądze. A, że najlepiej znali się na kradzieży…

„Ocean’s 12” to oczywiście kontynuacja kinowego przeboju sprzed lat, który święcił na ekranach nie lada triumfy, co mnie akurat dziwiło, bo nie uważałem pierwszej części filmu (nominalnie sequela) za zbyt dobrą. Zła nie była, ale na kolana mnie nie rzuciła. I właściwie to samo mógłbym powiedzieć o kontynuacji, z tym, że w jej przypadku było jeszcze gorzej. Wynudziłem się setnie.

Ostatnio za dużo filmów oglądam i gdy zabieram się do pisania recenzji parę dni po obejrzeniu opisywanego filmu zwykle mam w głowie czarną dziurę. Tak samo jest i w tym przypadku. Tyle miałem do napisania, a tu mało co w głowie zostało. Świadczy to co prawda o tym, że film był po prostu marny, ale również i o tym, że w moim przypadku występuje jakieś zmęczenie materiału. W efekcie nie mogę zebrać do kupy tego, co mam do powiedzenia. Oczywiście gdyby film był porywający to nie powinno być takiego problemu. No, a że porywający nie był…

Nie rozumiem jak można nakręcić taki badziew dysponując nieograniczonymi przecież możliwościami i absolutnie kapitalną obsadą, wcześniej chyba nie spotykaną w żadnym filmie z takim „natężeniem”. W każdym epizodzie jakaś gwiazda, nieważne czy miała do zagrania minutę czy dwie. Mając takie warunki do zrobienia filmu i oscarowego przecież reżysera, powinno wyjść jeśli nie arcydzieło, to przynajmniej lekki rozrywkowy film, skrzący się od ciekawej akcji i dobrego dowcipu. W końcu dla rozrywki go nakręcono (zarówno rozrywki widza, jak i bandy kolesi w nim występujących). No, ale żeby coś takiego powstało trzeba mieć pomysł. Niekoniecznie skomplikowany, ale koniecznie dobry. A jak pomysłu brak, to najlepiej zagmatwać tak, żeby nikt się nie połapał co i jak. To co się dzieje przez pierwsze pół godziny filmu to jakiś koszmar na jawie. Potem jest niewiele lepiej, po czym oczywiście okazuje się, że moja teoria na temat kradzieży, opisywana przy okazji „After the Sunset”, znów się sprawdza.

Ocena jest przyznaję surowa i może przesadzona, ale taka jest cena za rozczarowanie widza. Film aż taki zły nie był, ale powinien być _zdecydowanie_ lepszy. Tylko po co się starać, gdy widzowie i tak pójdą do kina „na nazwiska”. Ani to śmieszne nie było, ani ekscytujące, ani w ogóle żadne – zupełnie nijakie. A już taniec Cassella pomiędzy laserami to idiotyzm totalny. „Ocean’s 12” to zlepek pojedynczych scen powiązanych ze sobą jakąś tam intrygą, zlepionych w dwugodzinny film, który przy dobrym scenariuszu powinien trwać góra czterdzieści minut. Totalne pomieszanie z poplątaniem. Chłopaki dokonują skoków, w które z pewnością zainwestowali więcej niż mogliby zarobić (nikt mi nie wmówi, że podniesienie budynku kosztowało ich parę dolarów), oraz robią rzeczy, których ja nie za bardzo potrafiłem zakumać co miały na celu (wożenie Chińczyka w torbie podróżnej). Zastrzeżeń miałem dużo więcej, ale nie umiem sobie ich przypomnieć, co mnie niepomiernie wkur… denerwuje. Tak to jest, gdy nie mogę się skupić na pisaniu.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004