×

NA ŻYCZENIE

Zapach pomarańczy nabijanych goździkami unosił się w całym pokoju i odurzał zmysły. Sweter, który miałem narzucony na koszulę zdawał się być nieznośnym więzieniem biorąc pod uwagę temperaturę jaka panowała w pokoju. Gorąco. Pomarańcze. Światło świec. Puchata narzuta na kanapie. I Ona siedząca na skraju kanapy trzymając w obu dłoniach filiżankę z jakimś parującym napojem. Wszystko jak z mojego wyobrażenia ciepła, przytulności i bezpieczeństwa. Rozczulająca scena niczym z tandetnego obrazu, nie mająca w sobie jednak żadnej tandetności, a tylko błogość i zapowiedź przyjemności. Stojąc w drzwiach patrzyłem na roztaczające się przede mną obrazy tak proste i tak silne zarazem, tak… Tak przytulne. Nie znajdowałem lepszego słowa, a to wydawało mi się takie proste w porównaniu do tego co widziałem i co nie było fatamorganą. Z odrętwienia i chwilowego bezruchu wyrwała mnie spływająca w dół mojego kręgosłupa strużka potu. Czułem ją już tuż tuż nad pośladkami, a ona znikając dalej spowodowała nieśmiały uśmiech na mojej twarzy. Ona uśmiechnęła się również i pociągnęła mały łyk z filiżanki mrużąc przy tym oczy i delektując się delikatnym smakiem cappuchino. Uwielbiała ten smak, a teraz, gdy zapach pomarańczy zaczął mieszać się z delikatnym kawowym aromatem, byłem już pewny tego co pije czekając ciepliwie na jakikolwiek mój ruch. A ja tak zwyczajnie w świecie zdjąłem sweter tracąc ją na chwilę z pola widzenia, a zapachy pomarańczy i cappuchino zamieniłem na ten ułamek sekundy na zapach mojego dezodorantu. Chwilę potem wszystko wróciło do normy. Znów sielski obraz rysował się przede mną.

Kiwnęła na mnie głową zachęcając do wejścia dalej i zajęcia miejsca tuż obok niej. Zrobiłem krok do przodu, a moje stopy poczuły pod sobą miękki dywan. Następny krok, następny i następny. Powoli nie tracąc Jej z oczu. Nie mogąc oderwać od niej wzroku. Takiej cichej, spokojnej i zrelaksowanej. Mrużącej słodko oczy i oddychającej wolno i spokojnie. Usiadłem obok i chciałem coś powiedzieć, ale uciszyła mnie momentalnie kładąc palec na swoich ustach. Wyciągnęła dłoń do przodu i pogłaskała mnie w policzek obdarzając przy tym jednym ze swoich stu tysięcy uśmiechów. Wiedziałem, że ten uśmiech był tylko dla mnie. Nikt więcej nie miał prawa go oglądać. Zamknąłem oczy czując Jej smukłe palce na mojej twarzy, a otwarłem je dopiero, gdy Jej dłoń oderwała się ode mnie zostawiając po sobie dotyk delikatnych opuszków palców, który promieniował na resztę mojej twarzy jeszcze długo po tym, gdy Jej dłonie znów zaczęły ściskać filiżankę. Nabrałem do płuc odurzające zapachy wypełniające pokój i spojrzałem na Nią. Oddychałem coraz szybciej czując lekkie zawroty głowy od nakładających się na siebie zapachów i ciepła pokoju. ona tylko uśmiechała się i trzymała tą swoją filiżankę niczym najdroższy skarb. Jej palce zaczęły wodzić po brzegu filiżanki, a chwilę potem zanużyła palec w jej wnętrzu. Nie trwało to dłużej niż oddech, gdy palec był już na jej szkarłatnych ustach. Przejechała nim po wargach zostawiając na nich kawowy posmak. Spojrzała na mnie i przekrzywiła głowę. Leciutko, ale jej włosy zafalowały w powietrzu. Poczułem ich zapach. Kolejny w palecie odurzających wrażeń. Pachniały jak jesienny deszcz. Nagle zapragnąłem zanurzyć w nich swoją twarz. To uczucie było tak silne, że zamknąłem oczy i tylko oddychałem coraz głośniej wypuszczając powietrze z ust w coraz mniej regularnym oddechu. Marząc o Jej włosach poczułem na wargach smak kawy i szminki zmieszany razem i zachęcający do skosztowania. Skubnąłem wargami na ślepo chcąc zabrać trochę tego smaku dla siebie. Skubnąłem drugi raz i trzeci. Ledwo muskałem tych kawowych warg, a już zaczynałem wariować. Uczucie to pogłębiało się za każdym poruszeniem się Jej warg, nawet najbardziej minimalnym lub tym troszkę gwałtowniejszym, ale wciąż spokojnym i zgranym z Jej oddechem. Gorącym oddechem, który czułem na mojej twarzy. Oddechem, który mnie zarazem onieśmielał i zachęcał do działania.

Usłyszałem cichutki brzęk odstawianej na spodek filiżanki i uświadomiłem sobie, że dawno już całuję powietrze wciąż czując na wargach Jej usta. Otworzyłem nieśmiało oczy i spojrzałem na jej uśmiechniętą buzię z zadartym noskiem i rozchylone nieznacznie usta, która była zaledwie kilka centymetrów od mojej twarzy. Patrzyła na mnie zagryzając po chwili zębami dolną wargę. Uwielbiałem, gdy tak robiła. Wyglądałe w tedy tak niewinnie. Wysunąłem dłoń do przodu i zanurzyłem palce w Jej włosach muskając przy tym Jej uszko. Ledwo kantem dłoni, a jednak poczułem iskry przeskakujące na moją zimną z wrażenia dłoń. Jej ciałem przeszły dreszcze. Dotykałem dłonią jej gorącej szyi, a palce wplątały się w kasztanowe włosy. Kontrast pomiędzy moją zimną dłonią, a jej gorącą skórą był ogromnie podniecający i wywoływał dreszcze. Moja dłoń szybko się rozgrzewała, a Jej serce biło coraz szybciej. Czułem to wyraźnie, niemal słyszałem w tej przyciemnionej ciszy podkreślanej naszymi kołyszącymi się na ścianach w blasku świec cieniami. Przysunąłem się bliżej, przechyliłem głowę, amoje usta ruszyły na spotkanie z Jej wargami. Nie było żadnych grzmotów czy błyskawic lecz moc pocałunku wypełniła całe moje ciało od czubka mojej głowy aż po palce stóp. Mój język sam rozchylił Jej wargi. Nie panowałem nad nim. Nie byłem w stanie go powstrzymać, a czekałemtylko na gorące i mokre muśnięcie Jej języka. Nie czekałem długo, ułamek sekundy zaledwie. Nasze języki zaczęły swój powolny taniec, a wargi dzieliły się ze sobą wrażeniami z całego dnia, gdy się nie widziały. Przysunąłem Jej głowę bliżej, a Ona podniosła się na chwilkę i usiadła na moich kolanach oplatając mnie ramionami i tuląc się do mnie z całej mocy. Nasz pocałunek nabierał mocy, a fala ciepła i rozkoszy rozpływała się po moim ciele. Bawiłem się Jej włosami muskając od czasu do czasu uszka i maleńkie kolczyki, które dostała ode mnie na urodziny. Objąłem ją w pasie i przytuliłem do siebie jeszcze mocniej. Tkwiliśmy w tym uścisku i tonęliśmy w pocałunkach przez dłuższy czas aż brakło nam tchu, a nasze ciała drżały w oczekiwaniu na ciąg dalszy.

Oderwała ode mnie swoje wargi pierwsza i nabrała brakującego powietrza w płuca odchylając przy tym głowę do tyłu. Moje usta musnęły teraz Jej szyję. Wiedziały, że na to czeka. Zacząłem muskać ją wargami wdychając zapach jej perfum. Powoli gubiłem się w tych wszystkich aromatach, zatracałem w nich i traciłem zmysły. W głowie huczało mi pożądanie a wyobraźnia podsuwała mi obrazy każdego kawałka ciała mojej Ukochanej. Kawałki te układały się w Jej nagie ciało zatopione w puchatą narzutę, może nawet w mięciutki dywan. Nagie ciało kuszące każdym zakamarkiem i każdą odkrywaną dla mnie tajemnicą. Wszystkie te obrazy przewijały się przez moją głowę i kierowały moimi dłońmi. Wciąż całowałem Jej szyją, a Ona cichutko oddychała i nakierowywała moje usta dokładnie tam, gdzie najbardziej ich pragnęła. Uwielbiała takie pocałunki, mogła odpływać w nich na dłuższe minuty bez słowa, a czasem i bez ruchu. Obejmowałem Ją w talii, a palcami wsuniętymi pod bluzkę pieściłem Jej brzuszek. Tak samo gorący jak i reszta Jej ciała. Wodziłem palcami dookoła Jej pępka i zatracałem się w aksamitnej skórze stworzonej do pieszczot. Poczułem jak obraca się odrywając moje usta od swojej szyi. Wciąż siedziała na moich kolanach, ale tym razem plecami do mnie. Pieściłem delikatnie Jej brzuszek nie myśląc co dalej tylko zatracając się w tej chwili, która dla mnie mogła by trwać wiecznie. Serce zabiło mi mocniej, gdy rozpięta bluzeczka opadła z Jej ramion lądując na moim brzuchu. Patrzyłem jak zaczarowany na Jej nagie plecy, a Ona odsunęła dłonią włosy odsłaniając kark.

Pochyliłem się i złożyłem pocałunek na karku Ukochanej. Delikatny lecz zdecydowany. Znów skunałem wargami Jej skórę wdychając gorące zapachy potu zmieszanego z perfumami. Obejmowałem Ją wpół i tuliłem do siebie. Cały czas całując Jej kark zacząłem rozpinać guziki mojej koszuli, a gdy była już rozpięta rozchyliłem ją i przytuliłem moją Ukochaną do nagiego torsu. Usłyszałem jak westchnęła cichutko. Zmrużyłem oczy, a moje usta zaczęły wędrować coraz niżej w dół Jej kręgosłupa. po dłuższej chwili natknęły się na biustonosz. Nie namyślając się wiele rozpiąłem go, ale nie zdejmowałem torując tylko drogę dla moich ust. Pochyliła się abym mógł dotrzeć dalej, a biustonosz sam opadł Jej z ramion. Moje usta tymczasem zaczęły drogę powrotną w kierunku karku wracając śladem naznaczonym przez wargi. Dłońmi objąłem Jej piersi i nie przestawałem całować wsłuchjąc się w Jej cichutkie pomruki i czując Jej bijące wewnątrz mojej dłoni serce. Po chwili znów przytulała się do mojego nagiego torsu, a ja całowałem kark i szyję w drodze do Jej szkarłatnych ust. Obróciła głowę w prawo i pocałowała mnie.

Pomarańcze pachniały coraz intensywniej, a my chwilę potem zaczęliśmy kochać się jak szaleni.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004