×

PREDATOR 3

Helikopter pruł niebo ponad spokojnymi wodami oceanu. Woda falowała to na prawo to znowu na lewo poddając się sile wirnika śmigłowca, który powoli zbliżał się do lądu. Widać już było plażę, a za nią ogromny obszar porośniety lasem. Jeszcze kilkaset metrów i zaczął lądować wzbijając tumany kurzu ponad lądowiskiem. Gdy w końcu płaty wirnika zatrzymały się z wnętrza stalowej maszyny wysiadło pięciu mężczyzn: Blain, Billy, Mac, Poncho i Hawkins. Szósty z nich spokojnie odczekał aż skończy palić cygaro i dopiero potem wyszedł na zewnątrz. Był to Dutch – dowódca drużyny. Minął swoich towarzyszy i udał się w kierunku drewnianej chatki na schodach której czekał już na niego starszy mężczyzna.
– Świetnie wyglądasz Dutch. – Zaczął.
– Kopę lat. – Burknął Dutch.
– Chodź do środka.
Weszli do baraku. W środku było ciemno i tylko mała lampka oświetlała stół na którym leżała rozłożona mapa. Podeszli do niego i gdy już stali w pobliżu witający Dutcha przed chwilą mężczyzna zaczął:
– To jest mapa tego terenu o którym mówiłem. Macie tam polecieć i rozejrzeć się po nim. Potrzebujecie jakiegoś sprzętu?
– Wszystko mamy ze sobą.
– Widziałem tylko noże.
Dutch uśmiechnął się.
– To wystarczy. – Tajemniczy głos rozbrzmiał w pomieszczeniu. Dutch odwrócił głowę w jego kierunku. Ujrzał Dillona. Znali się od lat.
– A ty co tu robisz?
– Lecę z wami.
Nie minęła godzina, gdy gotowi do drogi zajęli miejsca w helikopterach, które uniosły ich nad lasami i miały dowieźć ich na miejsce akcji. Przez całą drogę towarzyszyła im głośna muzyka z magnetofonu Blaina. Próbowali rozładować sytuację opowiadając sobie dowcipy.
– Hej Billy! Przychodzę raz do mojej narzeczonej – zaczął Hawkins- i mówię: marzę o małej cipce. A ona na to: ja też, bo moja jest wielka jak stodoła. Cha cha, wielka jak stodoła.
Billy’ego nie rozśmieszył ten dowcip. Hawkins zmieszał się i spojrzał pod nogi. W tym samym momencie usłyszeli sygnał ostrzegawczy. Byli na miejscu. Helikoptery zawisły nad strefą zrzutu, a ludzie Dutcha spuścili w kierunku ziemi liny. Teraz wprawnymi ruchami opuścili sie po nich na dół. Po chwili byli na ziemi. Dokoła otaczała ich tylko dżungla. Dutch dał znak dłonią.
Wszyscy wyciągnęli noże i rozeszli się według wskazania dowódcy. Ruszyli przed siebie. Nie minęło pięć minut, gdy usłyszeli krzyk Mac’a:
– Mam!!!!!!
Zbiegli się w jego kierunku. Stanęli wokoło znaleziska Murzyna. Pierwszy, patrząc na dorodnego borowika odezwał się Dutch:
– Grzybobranie uważam za rozpoczęte.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004