×

DIE HARD VS. LETHAL WEAPON

Wybór mimo wszystko trudny, ale the winner is „Lethal Weapon”. Oglądam obydwa na zmianę, ale duet Riggs&Murtaugh dłużej mnie przy ekranie trzyma niż MacClane w pojedynkę.

Zaczyna się szaleństwo. Zewsząd słyszę łubudu łubudu łubudu. Znajduję się w tej chwili pośrodku między czterema imprezami: u mnie w domu na dole, w Domu Kultury, za Domem Kultury i w budynku, gdzie zwyczajowo zbiera się rada miejska. Powoli zaczynam wariować od tego łubudu. No ja rozumiem, ludzie się chcą pobawić, ale dlaczego nie wynaleziono jeszcze sprzętu, który przez kilka ścian, dalej generuje muzykę, a nie tylko same bity? „Jeśli nie możesz ich pokonać – przyłącz się do nich”. Tak mówi Pismo. Teoretycznie mógłbym, ale czy mi się chce? Mógłbym zleźć na dół i się sponiewierać moonshinem, a potem wyskoczyć za Dom Kultury, gdzie postawili scenę i pewnie będą grały jakieś lokalne sławy (zamiast Golców, Gołodupce 🙂 ), ale czy mi się chce? Nie za bardzo. Będzie się trzeba ściskać i życzenia se składać – pass. Poza tym patrzenie na szczęśliwych ludzi może się skończyć dołem, a tego mi nie potrzeba. I tak będę widział fajerwerki z okna.

Tylko dlaczego mi się filmów nie chce oglądać innych niż w telewizji?

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004