×

SCHEMATY (2)

Trochę się zapędziłem w pisaniu o schematach, bo miałem nakreślić tylko schemat główny sensacyjnego filmu o superbohaterze, a nie rozpisywać się o każdym szczególe, a teraz im więcej czasu mija od obejrzenia filmu, tym mniej pamiętam. Dlatego wybaczcie jeśli coś pominę, albo potraktuję po macoszemu. A teraz, gdy przeprosiliśmy to przypomnijmy może, w którym miejscu jesteśmy – Frank Castle odchodzi na emeryturę i aktualnie przebywa wraz z całą rodziną na tropikalnej wyspie, a gdzieś tam za sobą pozostawia trupa nastolatka – syna lokalnego mafiozo. A analizowany film to „Punisher”

Mafia nie wybacza nigdy. Frank Castle dobrze o tym wie i nawet, gdy nie dzieje się nic ciekawego to on patrzy podejrzliwie spod wpółprzymkniętych powiek na plażę czy czasem nie dzieje się tam nic podejrzanego. Odszedł co prawda na emeryturę, ale starych nawyków niełatwo się pozbyć. I słusznie, wszak my już wiemy, że wkrótce wszyscy zostaną wystrzelani jak kaczki – trzeba się mieć za kogo mścić. Czekamy więc w spokoju na strzelaninę i patrzymy co tam słychać u głównego badguya. Filmowi badguye mają jedną wspólną cechę (szczególnie mafiozi) – kochają swoją rodzinę. Nieważne czym się zajmują na codzień, nieważne jak wielkimi skurczybykami są ich synowie – badguye zawsze na pierwszy rzut oka wyglądają na całkiem normalnych i budzą w widzach współczucie. „To był taki dobry chłopak. Do trzynastego roku życia ubierałem go i wiązałem mu sznurówki” mówi ojciec gangster nad trupem syna handlarza bronią. Nic dziwnego, że Frank Castle ma przechlapane. A że wszyscy o tym wiedzą to po tym schematycznym nakreśleniu charakteru badguya od razu przechodzimy do spodziewanych konkretów. „Kill’em all”. Wszak wszelkie potrzebne informacje filmowi badguye potrafią zdobyć w kilka sekund od całej armii skorumpowanych gliniarzy.

No, ale my wróćmy na naszą tropikalną wyspę, na której rodzina Castle’ów bawi się w najlepsze. „To Calaranga. Samotnik i szaman” informuje ojciec Franka wskazując w oddali na wsiadającego do łodzi Murzyna. Oho, zapalają się lampki w głowie widza. Dlaczego ojciec nie wskazał na sprzedawcę ryb, kasjerkę w banku czy kioskarza Ruchu tylko na szamana? No ciekawe dlaczego, hmm… Humory wszystkim dopisują, dzieci smarują dorosłych lodami – tańce, hulanka, swawola. Coś jednak wisi w powietrzu, co widzimy wyraźnie po skupionej twarzy Franka. Nie tylko jednak ona wskazuje nam na to, że za chwilę coś się zacznie dziać. Co, już wiemy, ale nie wiemy dokładnie kiedy. Od czego jednak schematy, prawda? Tutaj dwie rzeczy każą nam myśleć „Oho! To już teraz”. Rzecz numer jeden – ojciec Franka bierze go na stronę i pokazuje mu gablotę z wystawionymi tam pistoletami. „Poprawiłem układ celowniczy, czułość spustu i dodałem amortyzatory odrzutu” mówi ojciec do syna, który za chwilę ma zacząć papierkową robotę za biurkiem w Londynie. To znak numer jeden. Znakiem numer dwa jest to, że żona Franka i jego syn opuszczają towarzystwo i odchodzą na plażę. Znaki moi drodzy nie kłamią – sekundę później z szuwarów wychodzi oddział ubranych na czarno zakapiorów. Żeby nie było wątpliwości – w końcu broń mogli wziąć na polowanie na kaczki, a wygląd pyska jeszcze nic nie znaczy – choć żar się z nieba leje, oni paradują w tych czarnych wdziankach, a każdy wie, że jak ktoś ubrany na czarno to badguy (ten schemat odwrócono na przykład w „Desperado” gdzie dobry, choć zabójczy Antonio ubrany był na czarno, a jego wróg Bucho, czy jak mu tam było, chadzał niczym aniołek w bieli). Zakapiory pakują się bez ostrzeżenia na imprezę i zaczyna się jatka.

Jatka choć wygląda strasznie (kilku strzelających non stop mężczyzn do zgrupowanych w jednym miejscu ludzi) to tak naprawdę nie jest aż tak straszna, wszak nie chcemy żeby nasz film dostał za dużą kategorię wiekową. Ot pada ściętych serią z karabinu kilku dorosłych i obowiązkowo ani jedno dziecko. Tak ma być i już. Zresztą to tylko przerywnik przed zajęciem się głównymi celami całej nawalanki, których obowiązkowo akurat nie ma w epicentrum. Frank ostrzeliwuje się z broni polecanej mu przed chwilą przed ojca, a jego żona i syn leżą pod łodką i patrzą przerażeni na wszystko, ale i niezauważeni przez oprawców. No, ale na wszelki wypadek gdyby ich mieli akurat nie dostrzec, to matka postanawia przebiec przez podwórko w kierunku samochodu. Nieważne, że jest w klapeczkach, a biec trzeba po piachu. „Liczę do trzech i biegniemy” (niemal jak mantrę powtarzają bohaterowie filmów; jako ciekawostkę podam, że najczęściej powtarzanym zwrotem w filmach jest „Follow this cab” czyli w wolnym tłumaczeniu: „Jedź za tą taksówką”). Matka i syn biegną i… oczywiście od razu zauważają ich badguye. No, ale tak miało być, wszystko się zgadza, Musieli ich zauważyć żeby teraz przez pięć minut mogli się pościgać samochodami. Sympatyczna dwójka i tak już nie żyje, ale jakoś trzeba zapełnić czas ekranowy, a jako, że film to akcji, to zapełnia się go akcją. No i po pięciu minutach tej akcji już można bezkarnie przejechać samochodem matkę i syna. Po piętnastu minutach rozwałki reżyser uznaje, że w końcu dość i daje za wygraną zabijając „motyw” zemsty bohatera tak, jak wskazywały na to wszelkie znaki. Jedno jest pewne – w filmach tego typu, gdy znaki wskazują, że coś się stanie, to na pewno tak się stanie. Trzeba tylko wiedzieć gdzie szukać tych znaków.

Frank dobiega na molo (bo ich na molo przejechali samochodem) i tuli zwłoki swoich najbliższych. Ciała syna prawie w ogóle nie widać, a o tym, że nie żyje matka świadczy klapeczek, który spadł jej ze stópki. Pojawiają się badguye i zaczynają strzelać do Franka. Frank dostaje kilka kulek, a także trochę po ryju, ale… generalnie zasada jest taka, że jeśli od razu nie zabiją go strzałem w głowę, to już go nie zabiją. No, a im więcej zostanie sponiewierany, tym większa szansa, że wstanie, otrzepie się i pozabija swoich oprawców. Badguye zdają się o tym nie wiedzieć. Leją go po mordzie ile popadnie zamiast strzelić w łeb i zetrzeć z molo mózg. Albo i nie ścierać. Postanawiają go spalić. W tym celu biorą Franka pod ramiona i wloką na sam skraj molo. Dziesięć centymetrów od wody – w końcu nie musieli do szkoły chodzić i niekoniecznie wiedzą, że woda gasi ogień. Troskliwość wręcz zastanawiająca, no ale bycie wpisanym w schemat to nie przelewki. Frank jest sponiewierany, ale wciąż żyje więc wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że przeżyje choć ma w ciele kilka kulek. Badguye podlewają go benzyną, strzelają do niego bardziej od niechcenia, bo znów nie w środek głowy, podpalają zapałkę i wysadzają całe molo w powietrze. A Frank odrzucony przez podmuch wpada do wody. Przypominam zaś, że woda gasi ogień. Badguyom nie chce się czekać i poszukać ciała. A po co.

CDN jak mi się zachce 🙂 W końcu to dopiero trzydziesta minuta filmu.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004