POD POZOREM ORTOGRAFII

Mam wielką ochotę napisać jakąś normalną notkę, ale po pierwsze nawet tytułu nie potrafię wymyślić (polonistki! zadanie bojowe! jaka forma jest poprawna „wymyślić” czy „wymyśleć”?), a po drugie tu naprawdę nic, a nic się nie dzieje. Najważniejszym wydarzeniem dnia w Ogrodzieńcu jest to, że o 16:30 robi się ciemno. Potem już do wschodu słońca nuda, ciemnośc i wiatr się goni po ulicach. Jakby się nie gonił to by można było wyleźć z nory na jakiś spacer albo co, ale się goni i przestać nie ma zamiaru. Nawet tu go słyszę jak wiucha w tę (polonistki! kolejne zadanie bojowe! kiedy się pisze „tę”, a kiedy „tą”?) i z powrotem. Poza tym NIC. Żeby choć jakaś była strzelanina na ulicy, albo pościg samochodowy to od razu miasto nabrałoby (polonistki! jeszcze jedno zadanie bojowe! proszę mi w krótkich, żołnierskich słowach przekazać wiedzę na temat tego kiedy by, bym, byś piszemy łącznie, a kiedy oddzielnie) życia. No, ale tu nawet przestępców z prawdziwego zdarzenia nie ma. Siebie nie liczę, bo ja już jestem zresocjalizowany, a i czasem wydaje mi się też, że podobnie jak Brooks jestem i zinstytucjonalizowany – ciągle w jednym miejscu siedzę i co gorsza podoba mi się tu jak jasna cholera i nic nie chcę zmieniać. A przynajmniej nie za dużo.

Wszyscy narzekają na listopad i ja też mam wielką ochotę ponarzekać na listopad. Co z tym listopadem jest nie tak? Czy Guns’n’Roses nie obłaskawili go śliczną balladą żeby dał już spokój? Nienasycony to miesiąc – wysysa z człowieka każdą chęć do życia. Ja się jakoś trzymam i migam między tyczkami slalomowymi depresji, ale wyraźnie czuję listopadowy oddech na plecach, Wiem, że on tylko czeka na to żebym przez pięć minut przysiadł gdzieś w zupełnej ciszy, a wtedy mnie dopadnie i nie wypuści. Na razie wszędzie coś buczy, stuka, podśpiewuje, ale jak tego braknie to może być niewesoło (polonistki!…). No, bo w końcu ile można się migać od depresji? Tydzień, dwa? A przecież tego listopada zostało jeszcze hoho i trochę. Dobrze, że nie jest taki wytrzymały i zasypia przede mną, bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że gdy kładę się zwykle póóóóźno w nocy spać i jest zupełnie cicho to listopad nie atakuje. Czasem wydaje mi się, że słyszę jego chrapanie. Nie przeraża mnie to, bo w nocy to mnie tylko jedna rzecz przeraża i nic więcej. Boję się, że kiedyś spojrzę w ciemne okno z nieprzeniknioną nocą tuż za nim i nagle znienacka pojawi się w nim biała morda Muminka…

Do dupy z tym listopadem.

Skomentuj

Twój adres mailowy nie zostanie opublikowany. Niezbędne pola zostały zaznaczone o taką gwiazdką: *

*

Quentin

Quentin
Jestem Quentin. Filmowego bloga piszę nieprzerwanie od 2004 roku (kto da więcej?). Wcześniej na Blox.pl, teraz u siebie. Reszta nieistotna - to nie portal randkowy. Ale, jeśli już koniecznie musicie wiedzieć, to tak, jestem zajebisty.
www.VD.pl