×

PAN TADEUSZ 2 (27;28)

Autor: MarkZ

Lecz tak się Tadkowi świat wody spodobał,
Że z desek dębowych łódkę wybudował,
Rzucił ją na wodę i wskoczył do środka
’Cały jestem ciekaw, co jeszcze mnie spotka?
Chcę zobaczyć Ghanę, Grecję, oraz Chiny
Może poznam inne przyjazne rekiny?’
I płynął tak, płynął, wiosłując zawzięcie
Na swoim malutkim, przytulnym okręcie
Prowiant na tę drogę zapakował wcześniej,
Były więc konserwy, była Wyborowa
Co dzień się upijał, w horyzont wpatrywał
Lecz szybko zasypiał – film mu się urywał
’Dobrze, że tu nie ma żadnych drapieżników,
Nie chciałbym na morzu żadnych przeciwników’
Ze wszystkich najbardziej bał się weżów boa
Lecz najgorsze przyszło: atol Mururoa
Bo Francuzi państwem chcąc zostać mocarnym
Tu przeprowadzali wybuch nuklearny
W samym jego środku Tadek się znajdował
Gdy wybuch błysk wielki wokół spowodował
Tadeusz był w lodzi, nie w schronie schowany
Więc zapewne został napromieniowany
Łódka podczas sztormu wnet się roztrzaskała,
Tadka owładnęła więc trwoga niemała,
Dwie godziny płynął, aż zobaczył w dali
Jak na jakiejś wyspie ognisko ktoś palił
Tadeusz w te pędy do wyspy dopłynął
Podbiegł do ogniska, rękawy podwinął
Bardzo chciał się ogrzać, przy ogniu zobaczył
Przepiekną kobietę. Wciąż się na nią patrzył
A ona na niego spojrzała przelotnie
Oraz uśmiechnęła się jakby zalotnie
’Ależ mi się trafił na wyspie Piętaszek
Tu mi nie zabraknie miłosnych igraszek
Ona taka piękna, ja taki wspaniały
Zaraz jej coś powiem, nie jestem nieśmiały’,
Lecz wnet się powstrzymał, chociaż była sama,
Bo dostrzegł coś u niej. Co? – Jabłko Adama.
’Co więc bedę robił od świtu do nocy?’
I jął wypatrywać z oddali pomocy…

Autor: Quentin, czyli ja

Wyspa byla mała – schować się nie dało.
Uznał, że się poznać teraz wypadało.
Podszedł do kolegi marszcząc lico blade:
„Pozwól się przedstawić. Mam na imię Tadek”.”
Nisko w pas się skłonił i podał mu rękę
„Będziem dzielić razem niewoli tej męke.”
„Miło mi Cię poznać niedoli mej bracie.
I ja się przedstawie – jestem Teri Hatcher.”
Uścisnęli dłonie i się uśmiechnęli,
A zaraz to potem rozmawiać zaczęli.
Wtem rzecze tak Teri: ” Od samego ranka
Marzę, aby ktoś mi zrysował baranka „
Osłupiał pan Tadek – rysować nie umiał
Więc na taką prośbę bardzo był się zdumiał.
Zaczął się tłumaczyć nadmiernie bez mała,
Lecz się to nie zdalo, bo sie rozpłakała.
Już mial ją pocieszyć, gdy nagle trzęsienie
Poruszyło wyspą tak nagle, szalenie,
Że prawie do wody, by się osunęli,
Gdyby się zą wczasu nie byli skapnęli.
Wtem w ciszę na wyspie kichnięcie się wdarło.
Serce Tadka ze strachu niemalże zamarło.
No i głos się rozległ niczym dzwon w kościele:
„Co ludzie robicie tutaj na mym ciele?”
Skąd się dobywało dziwne to zjawisko,
Słyszeli dokladnie: katar, słowa, wszystko?
Nagle cała wyspa wzbiła się w przestworza.
Uderzyła w Tadka sytuacji groza.
Lecz był się rozejrzał, zrobił przed się „kroka”
I wprost pod nogami ujrzal Tadek smoka.
Nic już nie powiedział, usiadł koło Teri
I swój los przeklinał od jasnej cholery.
Noc się przybliżała, ciemno się zrobiło,
Gdy Tadeusz spostrzegł, że od niego biło
Światlo tak wyraźne, że oświetlał drogę.
Napromieniowanie było bardzo srogie.
Zamknął Tadek oczy i w kłębek się skulił,
A oni zbliżali się do złotej kuli.
Nie było to słońce, bo noc przecież była.
Co więc tutaj sfera tak złota robiła?

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004