×

ODDECH PRLu (14)

Dzisiaj o grach i zabawach z tamtego okresu. Nie tylko dzisiaj zresztą, bo materiału starczy na około pięć wpisów 😉

Gry i zabawy (1)

Armatka – do metalowej obudowy od chińskiego wkładu, wsypywało się zeskrobaną z zapałek siarkę. Następnie wylot rurki zatykało się kawałkiem twardej kredki świecowej (miękkie się nie nadawały- topiły się). Teraz wystarczyło nakierować armatkę na cel, koniec rurki z siarką mocno podgrzać i następowało odpalenie. Piękny huk i rozkwaszona na ścianie kredka świadczyły o prawidłowo wykonanej robocie.

Bączki  – alternatywne wykorzystanie wybuchowych właściwości mieszanki saletry z cukrem; brało się kapsel (zamknięty maściak czyli opakowanie po maści tygrysiej) drążyło dziurę, upychało mieszankę, podpalało i odchodziło na parę metrów: płomień wydobywający się dziurą sprawiał, że bączek unosił się w powietrze i wyczyniał dzikie harce; trzeba było uważać, żeby nie oberwać.

Bęben – zabawa podwórkowa, oparta na popularnym dawniej „salonowcu”. Wytypowana ofiara była klepana w zad przez jednego z uczestników, poczym musiała zgadywać kto jej tak przyłoił. W razie niepowodzenia, „bębnowi” wyznaczano zadanie do wykonania. Najczęściej bieg do koła bloku, lub przysiady. Po kilku nie udanych próbach zdemaskowania kata, „bęben” opuszczał zabawę pod pretekstem konieczności obejrzenia jakiegoś fajnego filmu w TV .

Bilard z grzybkiem – gra elitarna, dostępna jedynie w ośrodkach wczasowych czy bogatszych klubokawiarniach. Czasami  zawłaszczana do gabinetów, przez rozmiłowanych w tej rozrywce, dyrektorów. Gra polegała na trafianiu bilą w odpowiednio punktowane otwory w stole, ale tak by nie przewrócić stojącego na środku grzyba. Występowała też w  wersji dziecięcej, odpowiednio zminiaturyzowana.

Bilardy – taka imitacja fliperów. Wystrzeliwało się z kanału stalową kulkę i obserwowało się jej drogę licząc na to, że kulka zatrzyma się w jakimś wysoko punktowanym miejscu. Cała tablica była powybijana gwoździami. Tworzyły one kanałki i zatoczki w których właśnie zatrzymywała się kulka.

Bitwa na spluwki – spluwka była bez wątpienia najistotniejszym elementem wyposażenia szkolno – podwórkowego. Poza dywersyjnymi atakami w pojedynkę, organizowano też zbiorowe bitwy na spluwki. Proste zasady: wygrywa ten kto komu więcej napluje. Najbardziej cenione były celne, snajperskie strzały z plasteliny. Snajper musiał posiadać długą, najlepiej szklaną rurkę. Posiadacze rurek z czeskich ołówków wykonywali szarże plując na oślep ryżem. 

Bolec – nie wiem do czego służyły , ale były kiedyś takie bolce /prawdopodobnie kołki do wstrzeliwania/ – gwoździe bez łepków, zakończone gwintem, było ich pełno, szczególnie na placach budów lub w skrzynce z narzędziami mego ojca, zbierało się to żelastwo i ostrym końcem przykładało do asfaltu a od góry za pomocą kamienia tłukło się, robiąc dziurę w asfalcie na głębokość około 0,5 cm, do dziury zeskrobywało się siarkę z zapałek, w takiej ilości by zapełnić około pół dziurki, potem delikatnie wkładało na to ponownie bolec ostrym końcem, z asfaltu bolec musiał wystawać w pozycji pionowej, potem na bolec rzucało się wcześniej użyty kamień, który przyciskał bolec do siarki, a  ta wybuchała, dając niewielki huk oraz iskry /derfic/

Chłopek – gra „dziewczyńska” polegająca na skakaniu po narysowanym na asfalcie „chłopku” i zaliczaniu kolejnych etapów. Dodatkowo trzeba było celnie rzucać drobnym kamyczkiem w odpowiednie pola „chłopka”. Charakterystyczny obrót w podskoku na głowie biedaka był jedną z trudniejszych ewolucji. Ten ostatni element  wiele dziewcząt przeniosło z powodzeniem w dorosłe życie.

Chodzenie na… – każdy na coś chodził. Ale nie myślę tu o chodzeniu na jakieś zajęcia pozalekcyjne, które były zupełnie nie popularne. Chodziło się w zależności od lokalizacji: na kulki od łożysk, na szklane rurki do plucia, na skórki do procy, na kapsle pod garmażerkę, na cegły na budowę itd. Rozrywka polegała na grupowym pozyskiwaniu rozmaitych, wydawało by się, bezużytecznych przedmiotów, które służyły potem dalszej zabawie. Przykładem z życia niech będzie relacja przysłana przez Magdę S. /obecnie z Teksasu – nie mylić z popularnym dawniej określeniem dżinsu/: „Ciekawym przejawem modnego w latach 70-tych zbieractwa było to, co ze swoimi kolegami robił mój mąż, tzn. szperanie w okolicach zaplecza ZURTu (dla niewtajemniczonych – Zakład Usług Radiowo-Telewizyjnych), by znaleźć zużyte części odbiorników telewizyjnych, lampy radiowe itd. Rzucanie lampami o chodnik dawało niezłe efekty pirotechniczne.”

Chodzenie po ogrodzeniu – z gatunku sportów ekstremalnych. Polegało na jak najdłuższym chodzeniu w pozycji pionowej, po szkolnym ogrodzeniu. Ogrodzenie służyło też do wykonywania efektownych „przerzutek” na drugą stronę i jako naturalna bramka przy grze w piłkę.

Chowanego  – popularna zabawa podwórkowa, znana terz pod nazwą „w szukano”. Kryjący za pomocą specjalnej odliczanki, odmierzał czas na ukrycie się pozostałych graczy. Treść wyliczanki: „Pałka, zapałka, dwa kije, kto się nie schowa ten kryje” poczym następowało odliczanie do ustalonej wcześniej liczby. Najczęściej było to 100. Następnie rozlegał się przeraźliwy okrzyk „Szuuuuukaaam!!!” i kryjący ruszał ostrożnie na łowy. Należało wytropić ukrytych kolegów, zanim zdążą dobiec do miejsca „zaklepywań”. Triumfalny okrzyk ” Raz, dwa, trzy za siebie” nie pozostawiał złudzeń, ktoś nas przechytrzył. Jeśli nie potrafiliśmy się pogodzić z porażką, nie pozostawało nam nic innego jak kilkakrotnie krzyknąć „Pobite gary” i udać się do domu.

Ciupy – jedna z gier podwórkowych oparta na rekwizytach znajdowanych na podwórku. Do gry potrzebne były drobne kamyczki, które należało w odpowiedni sposób podrzucać i łapać, zaliczając kolejne etapy trudności.

Cymbergaj – za pomocą grzebienia i monet rozgrywało się mecze piłkarskie. Ławka wytyczała rozmiary boiska. Należało tak uderzać grzebieniem w monetę-piłkarza, żeby ta popchnęła monetę-piłkę w kierunku bramki.

http://www.republika.pl/printo/warszawa/

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004