×

DWA ŚWIATY

Wygrałem 8:0. Za tydzień decydujący o awansie do czwartej ligi mecz z KS Pojezierze.

Pisząc ten informacyjny akapit przez moją głowę przeszły dwie myśli:

#1. po co ja to piszę, przecież nikogo to nie interesuje
#2. przecież co najmniej dwie fanki futbolu tu zaglądają.

Nocno-rozmowowy gambit stwierdził kiedyś, że ja nie redaguję bloga tylko pismo dla kobiet. Hehe. Niech więc te piłkarskie klimaty będą dla obu „pełci”.

Dzisiaj na szczęście zajęcia się odbyły. Już drżałem o nie, bo facet się spóźnił prawie czterdzieści minut powodując tym samym moje klnięcie pod nosem, ale szybko zostałem doprowadzony do porządku przez koleżanki, które uświadomiły mi, że mi się porąbała godzina rozpoczęcia zajęć. O pół godziny… Hehe, czyli facet wcale się tak wiele nie spóźnił. No, ale tak to jest jak do planu zajęć zagląda się raz na miesiąc (zbyt depresyjnie wyglądają w nim weekendy). Dodatkowo byłem godzinę przed czasem (czyli de facto półtorej godziny) więc moje marudzenie na „spóźnienie” było troszkę uzasadnione.

Dwa światy. Siedziałem sobie w samochodzie i słuchałem radia czekając na zajęcia. Okno otwarłem, ptaszki śpiewały, drzewa szumiały, wiatr wiał (ona mnie odepchła 😉 ), było ciepło. Budynek, w którym mamy zajęcia jest otoczony przez park więc było dość romantycznie. Prawie zasnąłem odurzony spokojem. To był pierwszy świat. A drugi. Drugim światem była metalowa klatka, w której nas zamknęli. Sala o przeznaczeniu dotychczas sportowym. Cała masa metrów kwadratowych stalowych konstrukcji, zapach nowego linoleum, dziesiątki ławek, setki krzeseł. Jesień tylko za onem umieszczonym na wysokości dziesięciu metrów. I nasza grupka czterdziestu osób, która zapełniała może z 5% tej sali. Inny świat z facetem bredzącym coś o prawie cywilnym. A gdy wyszedłem było już ciemno. Świat pierwszy przestał istnieć wchłonięty przez noc. Lubię noc.

Zmęczony jestem dlatego takimi urywkami piszę. Spać mi się chce, głowa mnie boli, oczy pieką. A mimo to się nie kładę. I pewnie się nie położę. Tak tu będę siedział. A może film jakiś obejrzę. Żeby się zmęczyć, żeby potem zasnąć od razu. Żeby za dużo nie myśleć. Nie jest źle, ale dobrze też nie jest. Ot tradycyjnie nie ciągnie mnie do łóżka. Siedzę przy kompie, który pewnie zaraz znów zacznie wariować. Byle do jutra wytrzymał. Jutrzejsze formatowanie powinno mu pomóc. Kumpel był, obiecał że jutro się zjawi i mi pomoże w formatowaniu. Oby.

Nie wiem czemu, ale jak usłyszałem, że moja nawet nie koleżanka, ale znajoma zmieniła nazwisko to się trochę zasmuciłem. Tak niewiele, bo na nic nie liczyłem przecież. Wiedziałem, że miała faceta i nawet nie próbowałem tego zmienić. A i ona zawsze pierwsza wybiegała ze szkoły, gdy tylko była sekunda przerwy kiedy można by spokojnie pogadać. No, ale oczu nie wykłuję, podobała mi się. Taka cicha, spokojna, nieśmiała. Dokładnie taka, jak lubię. No i na nosku obowiązkowe okulary. Marzenie w gruncie rzeczy. I ktoś Ją już ukradł. Błyszczące złoto na palcu nie kłamie. Zazdroszczę szczęściarzowi. To zdrowa zazdrość. No, ale obiecanego spaceru Jej nie odpuszczę. Sama mi go obiecała.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004