×

PRAW(D)O JAZDY

Sobota zaczęła się od wyskoczenia na grzyby w ramach dostarczenia gospodarstwu domowemu produktów na obiad (taki mały powrót do zbieractwa i łowiectwa wciąż możliwy w małych aglomeracjach miejskich otoczonych zewsząd, gdzie się tylko nie spojrzeć lasami) oraz ewentualnego dotlenienia zaduszonego w pokojowych warunkach mózgu, którego to jak twierdzą złośliwi za dużo nie mam. No, ale po to są złośliwi żeby byli złośliwi. W końcu gdyby nie byli złośliwi to nie można byłoby ich nazwać złośliwymi. A skoro są złośliwi to ja nie mam zamiaru przejmować sie ich opinią na temat stopnia zawartości mojej czaszki. W końcu gdyby faktycznie wypełniało ją niewiele masy mózgowej to nie byłbym w stanie stworzyć tak wyjątkowo długiego wstępu, bo pewnie napisałbym, że „byłem na grzybach” co zresztą niosłoby ze sobą taką samą ilość informacji jak i te kilka nastukanych linijek w ramach rozgrzewania palców do pisania. Dlaczego więc zamiast napisać „byłem na grzybach” stworzyłem całe ciągi poskręcanych (a niekiedy nawet prostych) znaków, które znane sa powszechnie jako alfabet (lub abecadło, ale to jak wiadomo z pieca spadło i powykrzywiało sobie to i owo, a w dobie dzisiejszego political correctness lepiej ugryźć się w język zanim powie się coś na temat powykrzywianego, czy mającego inne, niekoniecznie mądre zdanie na jakiś temat; choć i tak nie ma co narzekać, bo na przykład w takich Stanach to wystarczy krzywo spojrzeć na Murzyna…yyy… Afroamerykanina i już na pięć lat do kazamat, ewentualnie w mundur i do Iraku – w końcu ciągłość w dostawie ludzkiego potencjału wymierzonego zbrojną ręką w postsaddamowski reżim być musi)? Ano tylko po to żeby teraz mieć okazję do kokieterii i napisania, że i tak nikt tego nie czyta więc nie ma absolutnie najmniejszego znaczenia o czym tu wypisuję 🙂 Żartuję. Wcale tak nie myślę. Piszę swoje i nie oglądam się na nic więc skoro napisałem to co napisałem to znaczy, że miałem właśnie potrzebę napisania tego i niczego mniej lub więcej. A że przy okazji i tak przemyciłem kokieteryjną uwagę (którą potem określiłem mianem żartu w co i tak nikt nie uwierzył, bo nikt się już nie nabiera na takie proste psychologiczne sztuczki) na wiadomy temat to tylko taki dodatkowy bonus tego wstępu. W końcu muszę mieć coś od życia skoro od lasu nie dostałem nic. Tak, tak. Nie było ani pół grzyba. Cholerny świat – czasem więcej znajduję ich na podwórku!

Jak zwykle odbiegam od tematu, ale Wy nie możecie o tym wiedzieć, bo nawet nie wiecie jaki miał być motyw przewodni tej notki 🙂 No, ale teraz już wiecie, że od niego odbiiegam i co więcej nadal będę to robił, bo jak zwykle złośliwość przedmiotów martwych doprowadziła do tego, że odcięty jestem od źródła informacji, która niezbędna mi była w pisaniu tej notki. No, ale ja się nie dziwię, że sieć padła, bo po co ma być skoro za nią płacę, czyż nie? Przecież to takie normalne jest, że aż wstyd się skarżyć. W każdym bądź razie nakreślę teraz całą sytuację, a potem pójdę kombinować żeby sieć się jednak w jakiś magiczny sposób pojawiła. No więc tak. Od dwóch czy trzech dni wchodzenie na główną stronę Gazety było dla mnie męką sporą, bo na dzień dobry witało mnie zdjęcie połowy twarzy Nikifora, które to zdjęcie doprowadzało mnie do szału, a mówiąc wprost nie mogłem na nie patrzeć. Nie skarżyłem się, bo co ja maluczki mogę, a i do kogo miałbym się poskarżyć, ale w cichości ducha miałem nadzieję, że zdjęcie zniknie samo. i co? I wchodzę dzisiaj na sieć (jak jeszcze była), otwieram z bólem serca Gazetę i co? I nie ma tego okropnego zdjęcia! Yuppi! Tak się ucieszyłem, że aż kliknąłem na nowe zdjęcie szczególnie, że zapowiadało „pod spodem” jakiś ciekawy artykuł. I rzeczywiście. Okazało się, że mowa o rewolucyjnych zmianach w systemie szkolenia kierowców, które mają poprawić bezpieczeństwo na naszych drogach. Moim skromnym zdaniem wiele zrobić się nie da żeby się to poprawiło więc to tylko takie gadanie o niczym i sprawianie wrażenia, że coś się robi, a tak naprawdę to tylko pobożna nadzieja ustawodawców czy kto tam przygotował projekt tej nowej ustawy. Ustawy, która w życie jeszcze nie weszła, bo trzeba ją przegłosować, ale której to założenia już są dostępne do przedyskutowania. No i ja je zaraz przedyskutuję sam ze sobą. Zaraz tylko jak będzie sieć. A kiedy będzie? Tego nie wiedzą nawet najstarsi górale.

Okazało się, że jestem człowiekiem małej wiary, bo wystarczyło tylko trochę pokombinować i tej sieci było na tyle co bym zdołał zalogować się tam gdzie chciałem no i właśnie patrzę na ww. artykuł. A w artykule na pierwszy ogień idzie informacja o tym, że każdy kandydat na przyszłego kierowcę będzie musiał przejść obowiązkowe badania psychologiczne. Ciekaw jestem czy my niezrównoważeni psychicznie, a już posiadający Prawo Jazdy też nie możemy spać spokojnie, czy tylko westchnąć z ulgą, że urodziliśmy się w lepszych czasach. „Przyszły kierowca wypełniałby w trakcie wizyty u lekarza specjalną ankietę dotyczącą stanu jego zdrowia (sprawności psychicznej oraz fizycznej).” Ulala. Po co? Żeby przy okazji sprawdzić czy nie jest kłamczuchem (za co zresztą przewidziana jest kara pozbawienia wolności)? Ja pierdziu. Właśnie pomyślałem sobie, że nie wiem co ja bym napisał w takiej ankiecie. Stan fizyczny to ja mam może i dobry, ale psychiczny? Hehe. Już widzę jak piszę w tej ankiecie, że często miewam depresje, a od czasu do czasu to i nawet sobie myślę czy by się tu nie zabić. No przecież czegoś takiego bym nie napisał. A potem zbadałby mnie jakiś sprytny psycholog i powiedział: „Panie Łukasz! Pan jesteś kłamca! Pan będziesz jeździł, ale po więzieniu rozwożąc książki od celi do celi jak ten dziadek w tym filmie… no wie pan którym… tym takim o więzieniu”. Coś mi się wydaje, że tym pomysłem na zmniejszenie liczby kolizji i wypadków jest doprowadzenie do maksymalnego ograniczenia w wydawaniu Prawa Jazdy skoro już od samego początku rzuca się człowiekowi takie kłody pod nogi. Tylko czy ktoś pomyślał, że może się okazać, że nagle połowa kraju jest psychiczna? Zresztą, co dadzą takie psychologiczne badania szesnastolatka, który sobie dopiero dojrzewa fizycznie i psychicznie? Trochę to zalatuje science-fiction, gdy sobie człowiek wyobrazi, że stoi w kolejce podobnych sobie na coroczne badania psychologiczne. I żeby choć te samochody były uzbrojone tak jak Aston Martin Jamesa Bonda to jeszcze bym to zrozumiał.

Ja nie wiem czy ktoś zauważa, że (przynajmniej tak jest moim zdaniem) główną przyczyną kłopotów na drogach są nie tyle świeżo upieczeni kierowcy, co ci, którzy jeżdżą już od jakiegoś czasu. Jasne, to zbytnia generalizacja i zaraz każdy mógłby mnie zasypać kontrprzykładami, że wcale tak nie jest, ale jak tak patrzę na kolejne propozycje w temacie prowadzenia samochodu to wydaje mi się, że młody kierowca z góry skazany jest na niepowodzenie. Prawda jest taka, że aby mieć spokój to trzeba by wydzielić na drodze specjalne pay dla początkujących. No, ale… Według nowego projektu ustawy na kursy przygotowywujące do prowadzenia samochodu dopuszczani byliby już szesnastolatkowie, którzy po zdanym egzaminie i otrzymaniu papierka, przez jakiś czas mogliby jeździć tylko w towarzystwie osoby dorosłej nie przekraczając w mieście 50 kilometrów na godzinę, a poza miastem 80. A ja się pytam czy ktoś, kiedyś widział co się dzieje na drodze jak się człowiek wlecze 50km/h? Nie wiem, może w Wawie, gdzie są takie ograniczenia (a może i wszędzie już, bo nawet nie wiem??) już się ludzie przyzwyczaili w co zresztą wątpię, bo w dzisiejszych czasach to każdy się gdzieś spieszy, ale u mnie to wygląda tak, że wszyscy na ciebie trąbią, wyprzedzają i tak dalej i tak dalej. No i postawmy się w roli takiego szesnastolatka, który dostał prawko i wyjeżdża po raz pierwszy legalnie samochodem na przejażdżkę. W towarzystwie co prawda, ale to towarzystwo nie ma swojego zestawu pedałów po stronie pasażera. No i jedzie sobie taki kierowca 50km/h jak prawo nakazuje, włącza się do ruchu i zaczyna się cyrk. Zaraz za nim kolejka samochodów, ludzie dają światłami znak żeby zjechał na bok, zniecierpliwieni wyprzedzają nie patrząc czy coś nadjeżdża z naprzeciwka czy nie, a jak nie wyprzedzają to jadą tak blisko samochodu naszego 16latka, że ten przez lusterko widzi wyraźnie irytację w ich twarzach. 16latkowi zaczynają się pocić dłonie, bo to nie jest tak, że sobie człowiek siedzi i jedzie spokojnie 50km/h i ma full luksus. A to trzeba przyhamować żeby niecierpliwy wyprzedzający zdążył wjechać przed wyprzedzany samochód, bo jak nie to go zaraz coś rozjedzie, a to panować nad kierunkowskazami, a to redukować biegi, a to to, a to tamto. Życie na drodze to nie sielanka niestety, a o lawinę błędów w yum przypadku nie trudno. A jak nie daj Boże coś się stanie to wiadomo czemu, przecież to żółtodziób prowadził ten samochód, jak można dzieciom dawać Prawo Jazdy!! I nikt nie zwróci uwagi na to, ze może to wina tego dupka, który jechał za nim w pięciocentymetrowym odstępie. No, ale z drugiej strony co poradzić, przecież nie można zezwolić fruwać po mieście 90km/h. Dlatego czy ten początkujący kierowca będzie jechał 50 czy 60km/h to nic nie zmieni dopóki na drodze będą ci niecierpliwi kierowcy, którzy mają już Prawo Jazdy od dawna i myślą, że z nich Tommi Makinnen. I tak błędne koło rośnie niezależnie od proponowanych zmian. Samochodów jest za dużo i wkrótce żadna ustawa nad tym nie zapanuje.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004