Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale obudziłem się dzisiaj w naprawdę dobrym nastroju. Zastanawiam się do teraz czym to było spowodowane i w sumie nie doszedłem do żadnych konstruktywnych wniosków. Widocznie tak po prostu jest, że czasem nasz nastrój nie zależy od niczego konkretnego. No bo przecież fakt, że świeci słońce nie jest czymś aż tak radosnym żeby od razu czuć się lepiej. Wczoraj w końcu też świeciło, a nastrój miałem pod psem. No, ale oczywiście nie wybrzydzałem na to moje samopoczucie tylko przyjąłem w ciemno, że to pewnie zasługa wcześniejszego pójścia spać. Wczoraj nie chciało mi się użerać z moją siecią, która raz jest, a potem znowu jej nie ma i choć wiedziałem, że w końcu się pojawi to po prostu wyłączyłem komputer i położyłem się spać. Szczególnie, że na serio byłem padnięty. I takim oto sposobem pierwszy raz od dwóch tygodni położyłem się spać przed północą. Oczywiście po obudzeniu (nie tak znowu wcześnie, bo po dziewiątej) i tak czułem się niewspany, no ale ja tak zawsze mam więc nie zdziwiło mnie to specjalnie. Poczłapałem do łazienki i już po drodze zacząłem sobie śpiewać utwory różne. Takie podśpiewywanie to u mnie oznaka dobrego humoru. Gdy mam zły potrzebuję jakichś „wyzwalaczy” śpiewania w postaci karaoke czy po prostu muzyki, a gdy humor jest dobry śpiewam ot tak bez niczego. Repertuar mam bogaty począwszy od piosenek znanych aż po moje prywatne przeróbki tychże znanych piosenek więc nie było problemu z jego doborem. Zawsze jednak jest tak, że jakaś jedna piosenka z niewiadomego powodu jest tą, którą śpiewam częściej przetykając ją tylko innymi piosenkami. Dzisiaj tą zaszczytną funkcję pełnił utwór o taki:
A ja mam psa, małego psa
Przyniosłem go z podwórka.
A ja mam psa, małego psa
Na dywan mi nasiurkał.
La la la la la
Przebrnąwszy przez fazę mycia i śpiewu (ze śniadania zrezygnowałem – nic mi się nie stanie, swoją masę mam) co zrobiłem? No jak to co. Włączyłem komputer oczywiście 😉 Korzystając z dobrego humoru postanowiłem sobie pograć w literaki (http://www.kurnik.pl) co by mi ranking podskoczył (bo w to, że wygram to nie wątpiłem ani przez chwilę ). Tak też się stało. Dwóch przeciwników musiało uznać moją niewątpliwą wyższość. Tyle tylko, że gdy szykowałem się do pojedynku numer trzy to pojawił się znany już wszystkim gambit i skierował moje myśli w kierunku innej gry. Mam miękkie serce więc długo mnie nie trzeba przekonywać do tego czy do tamtego (no chyba, że wyraźnie kłóci się z moimi preferencjami
I znów ta cała zmiana nastroju wzięła się znikąd. Nic się nie stało, wszystko było w porządku, a mimo to zacząłem odczuwać wieeelkieee znudzenie i zobojętnienie. Zupełnie tak samo jak wczoraj. Siedziałem i nie robiłem nic zastanawiając się czemu nic nie robię. W końcu postanowiłem wracać na Kurnik, gdzie założyłem sobie nowe konto i postanowiłem grać od początku. Często nie chcę grywać ze swojego właściwego konta, bo się boję, że padnie sieć i spadnie mi ranking po takiej ucieczce (nieee, nie mam obsesji na tym punkcie ;)) wiadomo przecież, że każdy woli wygrywać, a przegrana nie z własnej winy potrafi być denerwująca, prawda?) a takie nowe konto to same profity. Można grać i nie martwić się o nic. Jedyny kłopot w tym, że ci lepsi nie chcą z tobą grywać. No, ale mnie było wszystko jedno, bo humor i tak już miałem podły. Postanowiłem po prostu grać pięciominutówki co trochę niweluje przewagę między graczami – w końcu obydwoje muszą się spieszyć. Założyłem stół i zacząłem zapraszać tych trochę już z większym rankingiem niż podstawowy jaki się otrzymuje na starcie. Kilku się skusiło na łatwą wygraną w wyniku czego mam na nowym koncie trzy wygrane i zero porażek
I wtedy wrócił ktoś, na kogo czekałem od dwóch tygodni i od razu poprawił mi się humor…
A żeby skończyć temat internetowych gier dodam jeszcze, że moi Budowlani Ogrodzieniec wygrali swój ligowy mecz 4:0 (http://www.managerzone.com). Mecz odbył się w trakcie pisania tej właśnie notki