×

„ŚWIT ŻYWYCH TRUPÓW” [„DAWN OF THE DEAD”] (1978)

Wyst.: David Emge, Ken Foree, Scott H. Reiniger, Gaylen Ross
Reż.: George A. Romero
Ocena: 5+(6)

Żywe trupy żyją i mają się dobrze. Zakończenie „Nocy żywych trupów” dawało nadzieję na poradzenie sobie z plagą zmarłych, którzy ożyli w wyniku… a nie pamiętam już czego… chyba jakiegoś wpływu Wenus czy cuś, a tymczasem martwa zaraza rozpowszechnia się coraz bardziej docierając do większych miast i siejąc coraz większy popłoch wśród ich mieszkańców. Co prawa wciąż trwają masowe polowania na trupy, ale tych przybywa coraz więcej i więcej w efekcie czego nie widać szansy na rychłe zaradzenie problemowi. Telewizja nadaje coraz bardziej rozpaczliwe komunikaty, a panika wciąz się rozprzestrzenia. Nic więc dziwnego, że kilka osób postanawia wsiąść do helikoptera i odlecieć w poszukiwaniu spokojnego miejsca na ukrycie się i przeczekanie najgorszego. Pilot, jego narzeczona, oraz dwóch żołnierzy odlatują helikopterem należącym do stacji telewizyjnej w siną dal. Lecą sobie tak i lecą aż w końcu dolatują do wielkiego centrum handlowego opanowanego przez żywe trupy. Zaopatrzenie sklepu daje nadzieję na możliwość dłuższego tu przeżycia. Będą tylko musieli jakoś poradzić sobie z dobijającymi się do drzwi i wałęsającymi korytarzami nieboszczykami.
Impulsem do przypomnienia sobie tego filmu było przypadkowo usłyszana przeze mnie informacja o jego remake’u. Obejrzałem sobie zaraz potem trailer do tego remake’u i doszedłem do wniosku, że trochę mam już dosyć krwawych horrorów z młodzieżową obsadą, bo niewiele się po nich spodziewać można. No, ale zamiast biadolić oglądnąłem oryginał, szczególnie, że wcześniej oglądałem ŚŻT niezbyt dokładnie.
Nie wiem jaką wersję filmu widziałem, bo ma on prawie tyle wersji co literek w tytule i ciężko mi to ustalić. Na pewno nie byla to wersja przemontowana przez Dario Argento (wreszcie dowiedziałem się dlaczego film Lucio Fulciego nazywa się „Zombie 2”; otóż Argento swoją wersję ŚŻT wypuścił we Włoszech pod tytułem „Zombie”, Fulci dał się nabrać i w efekcie wyszło na to, że ŚŻT ma dwie kontynuacje: tą Fulciego i „Dzień umarłych” Romero). Nie była to też wersja specjalnie okrojona z gore (mam nadzieję że wcale), bo były sceny zarówno rozwalenia głowy przy pomocy strzału z shotguna czy rozwalenia innej już głowy śmigłem helikoptera. W każdym bądź razie całość trwała 126 minut, a imdb mi podpowiada, ze to prawdopodobnie wersja US. Jedno jest pewne – mogłem gorzej trafić jeśli idzie o wersję tego filmu.
Rozpisałem się. To może teraz szybciej. Film ogląda się jednym tchem i nie nudzi nc a nic. Co chwilę ktoś krwawi, a o to przecież w takich filmach chodzi. To zdecydowanie najlepsze „żywe trupy” po oryginalnej „Nocy…” z tych, które widziałem. Aktorzy co prawda tu występujący za dobrzy nie są, ale to na szczęście nie „Hamlet”. I tylko zastanawiałem się czy faktycznie decyzja Argento o wywaleniu z filmu humorystycznych scenek, których nie brakuje w oryginale Romero, była słuszna czy też nie. Nie doszedłem do żadnych wniosków. Tak samo jeśli idzie o to, która z tych wersji by mi się bardziej podobała. Podobało mi się to co widziałem (i to bardzo) więc nie ma się co zastanawiać.

Podziel się tym artykułem:

Skomentuj

Twó adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*

Quentin 2023 - since 2004